wtorek, 19 listopada 2013

Buziak i zmykaj do pracy... czyli jak miasto Kraków chce tworzyć parkingi w przyszłości...

Ten temat już niedawno czytałem, ale mój kolega Tomek znów spytał "Czemu Janek o tym nie pisze?" no to  muszę napisać coś i dorzucić swoje trzy grosze.

O temacie parkingów "Park&Ride" mówi się od dawna. Niestety tylko się mówi. Swego czasu słyszałem o propozycji wykorzystania parkingów przy centrach handlowych - na pewno chcieli wykorzystać parking Zakopianki. Jak to dla mnie brzmi? Strasznie mizernie i nieudolnie, bo pokazuje, że magistrat robi takie plany "na kolanie", szukając wszędzie oszczędności.

Co wyjdzie teraz z projektu "Kiss&Ride"?
Najpierw pokrótce o co chodzi (źródło Radio Plus):
Chodzi o to, aby umożliwić zatrzymanie się samochodem dosłownie na chwilę...

- Te postoje przeznaczone są dla osób, które potrzebują załatwić coś w okolicach miejsca przesiadkowego czy pętli i będą tam nie dłużej niż kilka minut - tłumaczy Piotr Hamarnik z Zarządu Infrastruktury i Transportu. - Mogą na przykład zapakować bagaże albo odebrać kogoś, kto właśnie skorzystał z komunikacji miejskiej.

Takie rozwiązania są już stosowane w wielu krajach, system nazywa się "Kiss and Ride". W wolnym tłumaczeniu: "pocałuj i jedź". Miejsca będą się znajdować głownie przy przystankach końcowych komunikacji miejskiej, ale także przy dworcach kolejowych.
(źródło: Wikipedia)


Teraz pytanie czy są to kolejne "mrzonki" czy realny pomysł dla Krakowa.
Wiemy jak to teraz wygląda - gonitwy na "czerwonym" do przejścia dla pieszych
Wiem też, że podchodzę do tego tematu ironicznie, ale może rzeczywiście za parę lat przynajmniej takie parę miejsc postojowych powstanie - tylko czy jest to realne bez przebudowania obecnego układu?

Jeszcze jak widzę to na pętli w Bronowicach Małych (istnieją tam odpowiednie zatoczki, teraz wykorzystywane przez autobusy) to w takich miejscach jak pętla w Borku Fałęcki to za cholerę tego nie widzę!

W dodatku - miasto chce wspierać "wypieranie" prywatnego ruchu z centrum przez poprawianie komunikacji miejskiej i czy tym sposobem nie daje powodu by po prostu ta jedna osoba dalej "pchała się" swoim samochodem do centrum Krakowa?

A co jeśli komuś się na romantyczne długie pocałunki z języczkiem zbierze? Boję się szczerze tych kolejek przy podjeździe na taki postój...

A Wy co sądzicie o "całuskowych" postojach? 


poniedziałek, 18 listopada 2013

O forcie co pękł na dwie połowy...

Stoi. Od ponad 100 lat! A Ty pewnie dopiero teraz się o tym dowiadujesz.

Fort Rajsko jest zlokalizowany tuż za obwodnicą Krakowa na wysokości Kurdwanowa.
Aby tam dojechać trzeba pokonać szereg malutkich uliczek. Dodatkowo miniemy przy okazji co najmniej jeden inny fort o czym możecie nawet się nie przekonać. Przykład?
Jadąc od ulicy Osterwy można nawet nie zorientować się, że za cmentarzem jest Fort Pancerny 50 1/2 w Kosocicach, ale nie o nim dziś mowa...

Docieramy do Fortu Rajsko, jednego z największych. Sam obiekt jest mocno zniszczony poza osobnym, odnowionym budynkiem dawnej kantyny oficerskiej, gdzie aktualnie znajduje się dom-pracownia jakiegoś artysty (nie dociekałem nigdy kto to).

Czym na początek nas zachwyci to miejsce?
Po pierwsze panoramą na Kraków! Szczególnie jak już liście opadną - wtedy mamy piękny widok w stronę Kurdwanowa, a za plecami...
(źródło: fortyck.pl)

sobota, 16 listopada 2013

Jak zrobić pogrzeb marki?

Jestem użytkownikiem innej sieci komórkowej, bo Play, ale na szczęście Neostrada jeszcze od czasów "Tepsy" całkiem nieźle działa. Pomijam fakt, że działa na modemie Linksys od paru lat, bo wtedy jeszcze ludzie z TP "nie obsługiwali systemów Mac OS X", może to się teraz zmieniło?
Nie będę w to wnikał, bo jest inny problem.

Orange powinien bardziej zainteresować się kto obsługuje im fan-page na Facebooku.


Świetna była akcja z blogerami ostatnio, widzę też, że Lekko Stronniczy na dobre się zadomowili z video, dlaczego więc dają sobie tak łatwo strzelić samobója?

Przecież to jest dziecinada!
Ktoś kto jest odpowiedzialny za to co powyżej powinien bardzo szybko odpowiedzieć za to głową, bo naprawdę nie przystoi robić z klientów czy potencjalnych klientów po prostu idiotów!


czwartek, 14 listopada 2013

Czy powinniśmy zarabiać na komunistach?

Jestem przeciwnikiem ustroju PRL. Chyba, że mogę na nim zarobić...

Parę było punktów wyjścia do powstania tego wpisu.
Po pierwsze to urodziłem się kiedy system już solidnie gnił, czyli w 1986 roku. Czy cokolwiek mi zostało w pamięci z tamtych lat? Wiadomo, małe dziecko raczej za dużo nie pamięta, ale mam jakieś takie krótkie przebłyski brudnego, szarego, ciemnego sklepu i kolejki do kasy. Dzisiaj wspomnieniem po tamtym okresie są tylko grube stare rolety spuszczane z góry, bo w miejscu tego sklepu jest bodajże świetlica osiedlowa dla młodzieży. Co jeszcze pamiętam? Jak rozbawiłem mamę mówiąc, że obelisk, który stał przy Rondzie Mogilskim, przynieśli chuligani. Zresztą był on pamięci milicjantów, więc może po części miałem rację o chuliganach... ale czy to nie jest tak, że byli tacy co wierzyli w idealność tego systemu?

(źródło: frogos.org.pl)


Dochodzimy do kolejnego wątku tej sprawy - turyści z zagranicy.
Parę lat wstecz byłem z młodzieżą hiszpańską na wycieczce do Zakopanego. Przejeżdżając przez Poronin, chciałem zagaić legendarną historię o Leninie, na co usłyszałem - a kim był Lenin?
Nikt, absolutnie nikt nie wiedział!

Tak, taki jest poziom edukacji w Unii Europejskiej i taki poziom zaczyna być też w Polsce. Czy nie przesadzam? Niestety, taka jest prawda, bo jestem na bieżąco z racji bliskiej osoby pracującej w gimnazjum. Załamać się idzie kiedy na podstawowe wiadomości z wiedzy ogólnej uczniowie odpowiadają "skąd pani to wiedziała?".

środa, 13 listopada 2013

Czy Pan Prezydent Miasta Krakowa był pod wpływem...

Pan Prezydent Miasta Krakowa Profesor Jacek Majchrowski był gościem czata. Pytany był o ogrom rzeczy przez mieszkańców. Jak zawsze w tłumie trafi się ktoś kto wyskoczy z jakimś pytaniem na które odpowiedź wszystkich zaskoczy! Niestety... zazwyczaj zaskoczy negatywnie.

(źródło: Onet)

Cytując za artykułem z Onetu:
Jeden z internautów wyszedł z ciekawym zapytaniem, a mianowicie czy prezydent nie mógłby wystąpić z inicjatywą do Rady Miasta ws. uchwały o zakazie sprzedaży alkoholu w nocy (godz. 22-6). Jacek Majchrowski nie wykluczył takiego rozwiązania. - Mógłbym. Mam pełną świadomość, że w naszym mieście jest relatywnie w stosunku nawet do innych miast, zbyt dużo punktów sprzedaży alkoholu – odparł.
Super! Cieszyć się tylko, że Pan Prezydent zauważa zbyt dużą ilość monopolowych, ale pytanie pod kogo wpływem był by poprzeć zakaz alkoholu w godzinach nocnych?
Jak wpływ mają na te wypowiedzi aktualni doradcy... to polecam ich zmienić!

Nie jestem zwolennikiem szerzenia alkoholizmu, ale zrozumieć trzeba, że jest to ogromny rynek pracy.
Kraków to miasto akademickie, a nie oszukujmy się - student pije! Przynajmniej piwko, ale mimo wszystko, to też alkohol jest!

A co będzie jak dołączymy do tego chorą (nazywajmy rzeczy po imieniu) propozycję zamknięcia sklepów w niedzielę po godzinie 12?

Politycy! Błagam Was! Jeśli nie chcecie młodym pomagać to przynajmniej nie przeszkadzajcie, bo popieraniem takich propozycji tylko możecie zniszczyć...

Czy mało Wam jeszcze bezrobocia?!

Czemu kierowca powinien mieć ze sobą miarkę do mierzenia odległości?

Myślisz, że jesteś cwany i znasz się na znakach drogowych? Polska udowodni Tobie, pewnie po raz kolejny, jak bardzo jesteś w błędzie.

Przykład?
Podjeżdżam na ulicę i patrzę się po znakach gdzie mogę zaparkować, a gdzie nie bardzo.
Zakaz parkowania. Strzałeczka w górę, w dół i wszystko jasne. Jednak jest problem kiedy masz znak zakazu parkowania, a pod nim... ładna biała tabliczka z czarnymi literkami "150m".



Przepraszam, czy ja mam k**wa wozić ze sobą miarkę do mierzenia czy krokami wyznaczyć odległość?
W Krakowie znalazłem jedną, nie za długą ulicę, gdzie znajdują się takie znaki w ilości... trzech!
W dodatku na przemiennie po różnych stronach ulicy.

Co było "najpiękniejsze" w tym?
Działanie Straży Miejskiej, które spowodowało u mnie prawdziwy "facepalm".
Wyobraźcie sobie jesienny, deszczowy dzień i Panów piszących "informację" dla kierowców w swoim służbowym samochodzie, stojąc "na sygnale". Przed nimi i za nimi samochody źle zaparkowane. W deszczu całe stojące. Z karteczkami za wycieraczką. Czy naprawdę trzeba dużo używać głowy by pomyśleć, że po 10 minutach nic nie zostanie po takiej karteczce "informacyjnej"?
Funkcjonariusz, jak to często w Polsce, nie pomyśli... po prostu!

Stanę teraz w obronie kierowców, bo czy to jest ich wina, że źle zaparkowali względem tych 150 metrów?
W świetle prawa tak, w świetle zdrowego rozsądku ABSOLUTNE NIE.

A jakie jest Wasze zdanie na takie absurdy?



wtorek, 12 listopada 2013

Pomóżmy nienarodzonej Alicji!

Ostatnio pisałem do Was o fajnej akcji mikołajkowej (http://www.janekpisze.blogspot.com/2013/11/anio-w-krakowie-czyli-jak-mozesz-pomoc.html).
Dzisiaj prośba od mojego dobrego kolegi Kamila, a sprawa jest można powiedzieć... bardzo pilna!



Alicja jest chora, a jeszcze nawet się nie urodziła! Dlatego tym bardziej komplikuje to sytuację i związany z nią poród. Cała ta sprawa zresztą mocno zaskoczyła rodziców:

Czy nowa książka Kominka jest o blogowaniu?

Niedawno temu zakończyłem lekturę kolejnej książki. Ciekawostką jest to jak szybko możemy się zderzyć z sytuacjami o których pisał Kominek A co dokładnie mam na myśli? 
Ciekaw jestem czy Ci wszyscy co robią za darmo video, też chodzą z rachunkami do elektrowni / gazowni / wodociągów / telefonii komórkowej i też mówią im, że oni za darmo robili video to niech im w tym miesiącu odpuszczą płacenie, o tym gdzie się żywią to nawet nie chce nawet myśleć...

Czemu o tym piszę we wstępie do recenzji nowej książki Kominka?
Ponieważ "Blog: Pisz, Kreuj, Zarabiaj" nie jest według mnie książką stricte o zarabianiu na blogu. Być może autor nie miał  świadomości, ale napisał aż zbyt wiele o... szacunku do siebie samego.



poniedziałek, 11 listopada 2013

Co zawdzięcza Marszałek Piłsudski Austrii, a co Austria jemu?

Ulica Oleandry. Dla wielu skojarzenie jest jedno - Legiony Piłsudskiego.
Czy słusznie? Jak najbardziej!

Kraków to miejsce bardzo złożone. Często usłyszę o pewnej formacji politycznej bardzo pejoratywne zdanie w kontekście, że Kraków cały jest taki. Jest, ale pod względem tradycji, a czy konserwatywności? Tutaj bym się kłócił, bo zawsze to było miejsce spotykania się różnych kultur i nawet w czasach zaboru austro-węgierskiego było to miejsce wolności. W dodatku już parę wpisów wcześniej pisałem o Rzeczpospolitej Krakowskiej (link: http://janekpisze.blogspot.com/2013/10/wisa-jako-rzeka-graniczna-dwoch-panstw.html ).

Wrócmy jednak do ulicy Oleandry. Dla tych co nie są z Krakowa coś o lokalizacji - znajduje się ona tuż przy Błoniach Krakowskich. Dzisiaj bardziej młodzi kojarzą tą ulicę z klubem Rotunda. Moja młodość to jeszcze dwa inne skojarzenia - półmetki liceów krakowskich w nieistniejącym klubie Extreme oraz giełda narciarska w tym samym miejscu. Jednak w Krakowie pewne jest jedno - przed historią nie uciekniemy.

Skąd nazwa ulicy?
Za Wikipedią:
Okolice dzisiejszej ulicy Oleandry były wilgotne i zarośnięte, co związane było z bliską lokalizacją rzeki Rudawy (w 1912 roku przebieg Rudawy pokrywał się z obecną al. 3 Maja)[1]. Jeszcze przed wytyczeniem ulicy, w 1912 roku zorganizowano na tym terenie Wystawę Architektury i Wnętrz w Otoczeniu Ogrodowym. Wówczas został wzniesiony teatr ogródkowy "Oleandry" (albo "Pod oleandry"), nazwany tak prawdopodobnie przez Leona Wyrwicza[1]. Później, pod sam koniec swojego istnienia, zyskał nazwę "Bagatela", przejętą potem przez teatr na rogu ulic Karmelickiej i Krupniczej[2]. W budynku teatru na Oleandrach w sierpniu 1914 roku nocowali legioniści I Kompanii Kadrowej i stąd następnie wyruszyli. Podczas I wojny światowej został on zburzony.
Jeśli jesteśmy już przy historii I Kompanii Kadrowej, to nie sposób wspomnieć o istniejącym obecnie Muzeum Czynu Niepodległościowego - Domu im. Józefa Piłsudskiego.


(źródło: Wikipedia)

Nie sposób też nie przypomnieć o tym, że Kraków był wtedy pod zaborem austriackim!

niedziela, 10 listopada 2013

Czy "My Słowianie" to nowa "Bałkanica"?

Rok temu dużo osób nie chciało się przyznać, ale w końcu musiało, że ona tańczy dla mnie.
W tym roku wszyscy wiedzieli, że będzie zabawa i będzie się działo. A jak już zabawa to słowianki chcą wykorzystać co mama dała...



Marketing zwyciężył! Donatan też, wpasowaniem się w trendy słuchaczy, często w Polsce dość prostolinijnych, wręcz kochających przaśność. Przy czym od "Równonocy" nic nowego dla mnie nie odkrywa w warstwie obrazu i dźwięku. W każdym teledysku jest Luxuria, elementy słowiańskie, dźwięki nawiązujące do czasów praojców naszych. W czym więc sukces "My Słowanie"?

Określiłbym to melodyjnością piosenki i łatwością spamiętania tekstu refrenu, który wpada po prostu w ucho. Cleo też w tym miała udział (nie tylko chodzi o głos), że o jej "ludowych" koleżankach nie wspomnę, bo... No właśnie! Teledysk "świeci" dekoltami - dla mnie na szczęście nie została przekroczona granica niesmaczności, tylko niestety... to jest wtórne! Oczywiście mogą się bronić, że w "Nie lubimy robić" jest solo Luxuria, a tu "uczy" koleżanki, ale jednak to słaba obrona jak dla mnie.

Jak już jesteśmy przy Luxurii - to nie za dużo jej u Donatana? 
Może to jest jakaś umowa między nimi lub może... pakt z diabłem?

Dla mnie to taka nowa "Bałkanica", bo znów jedziemy po schemacie "ludyczności". Troszkę nie potrafię uwierzyć w sformułowanie, że utwór jest spontanicznie stworzony. Napisałem wyżej o gustach polaków dość dosadnie, więc gdzie tu przypadek działania?

Spontaniczność... czy idzie w to uwierzyć przy tych paru milionach w parę dni na YouTube? Czy idzie w to uwierzyć jak widzę codziennie po ileś udostępnień na Facebooku? 

Taki teledysk w takich ilościach obejrzeń - to nie jest dla mnie przypadek! Jak dla mnie po prostu nazywajmy rzeczy po imieniu - to jest świetny marketing!


sobota, 9 listopada 2013

Czy Rumunia aż tak poraża? Recenzja książki "Bukareszt. Kurz i krew" Małgorzaty Rejmer.

Książka Kominka już przeczytana, tymczasem inna recenzja...

Jakiś czas temu ukazała się książka "Bukareszt. Kurz i krew" Małgorzaty Rejmer i teraz odpowiemy sobie czy warto po nią sięgnąć, a jak tak to dlaczego i co może w niej "uwierać".
(źródło: matras.pl)

Na początek napiszę, że jest to moje pierwsze spotkanie z tą autorką, nie czytałem jej debiutanckiej książki "Toksymia" (link do pozycji w księgarni internetowej tutaj), ale pozytywne recenzje skusiły mnie do zakupu jej nowej książki, też drogą internetową (link tutaj). Zadam zatem na początku podstawowe pytanie:

Czy warto przeczytać tą książkę?
Zdecydowanie tak, ale muszę zwrócić też na parę elementów uwagę, do których musicie się przygotować.

W jednym z roździałów jest taki dowcip:
- Czemu Rumuni zajęli drugie miejsce w konkursie na państwo gdzie jest największa korupcja?
- Bo opłacili by nie zdobyli pierwszego.
Tylko, że w tej książce jest to jeden z niewielu śmiesznych fragmentów...

Po pierwsze lektura jest ciężka, nie chce zdradzać za dużo, ale opisy związane z usuwaniem ciąży domowymi sposobami przez kobiety rumuńskie w czasach "Dekretu" - to jeden z najmocniejszych elementów książki w którym cały czas czuć oddech dyktatora Nicolae Ceauşescu. 
(źródło: Wikipedia)

Bo tak naprawdę to jest w dużej mierze książka o nim, ciężko znaleźć taki rozdział gdzie nie pojawia się jego imię i nazwisko. Zastanawiam się czy to jest celowe, ale po tej książce widzę aktualny Rumuński naród jako w dużej mierze fatalistówo mocno czarnym humorze, którzy żyją z piętnem zastrzelonego dyktatora, równocześnie kochając go i nienawidząc. 
Przez całą książkę będziemy widzieć też jego dzieło - Dom Ludu, największego powierzchniowo budynku w Europie, który też jest opisywany przez autorkę, jako miejsce "golgoty", gdzie aż do dziś jest brak danych o ilości robotników, którzy zmarli przy budowie tego monumentu w latach 80' XX wieku i zostali zamurowani w ścianach.

Po drugie lektura, według mnie, bardzo wciąga i powstaje coś dziwnego - zarówno chce się ją czytać, ale "miażdży" sposób opisania tych potworności czasu minionego. Nie zdradzę szczegółów, ale mnie dotknął też bardzo opis więzień za czasów reżimu Nicolae Ceauşescu, tak skrupulatnie opisany, że wyobraźnia moja wręcz "szalała". 

Czemu mówię o przygotowaniu się do lektury?
Sam swego czasu robiłem materiały filmowe o więźniach czasu stalinowskiego w Polsce, więc potrafiłem "przełknąć" te niektóre mocniejsze fragmenty, bo już miałem po części świadomość wchodząc w temat o czym będą kolejne strony. Jednak muszę przyznać, że nasze okrucieństwo tamtych lat (nie umniejszam go) nie było aż na takim poziomie odczłowieczenia.

Czego mi w książce zabrakło?
Myślę, że jest to dobre pytanie, bo owszem było coś takiego
W jednym z rozdziałów czytamy o korupcji. Tego mi brakowało - więcej o teraźniejszości, chociaż jeden rozdział na temat przykładowo zmian w krajobrazie miejskim Bukaresztu na przestrzeni ostatnich lat, a nie tylko podczas rządów dyktatora (opisy zniszczenia zabytków pod budowę Domu Ludu). Oczywiście świetnie opisanych zmian, ale nie teraźniejszych...
Druga rzecz to brak fotografii, które by ilustrowały tematy, a przecież temat "Rumunii teraz a kiedyś" nie jest nam aż tak bliski, więc stanowiło by to świetne uzupełnienie lektury.

Podsumowując książka jest warta swojej ceny, zostawia w nas "coś". Uczy nas o miejscu przecież nie tak dalekim, ale tak mało znanym w Polsce. Jedyne to czego bym pragnął to właśnie takiej wersji poszerzonej o to co wyżej opisałem.

Jeśli jesteście zainteresowani moją propozycją to tutaj macie link do pozycji w księgarni internetowej.

---
Chcecie więcej moich recenzji?

Zapraszam na www.JanekRecenzuje.blogspot.com

Jak z ziemniaka zrobić smakołyk, czyli Krakowski Kumpir atakuje!

Był niedzielny wieczór. Do tego żołądek "krzyczał" do mnie, żeby coś "skąsił", więc nazbyt długo się nie opierając ruszyłem w stronę "nyskowych" kiełbasek pod Halę Targową. Razem ze mną też przybyła tam moja dziewczyna...

Patrzymy, rozglądamy się, a tu po nysce ani widu, ani słychu i dopiero za parę dni się dowiemy, że teraz panowie mają wolne w niedzielę.

No to dobra... co robić? Gdzie co zjeść? 
Nagle naszym oczom ukazuje się dziwny szyld - Pan Ziemniaczek ubrany po krakowsku i napis obok "Krakowski Kumpir".



Czym właściwie jest ten kumpir?
Pochodzi z Turcji, jest nim ogromny mięciutki ziemniak z dodatkami na wierzchu. Jak podaje blog turcjaodkuchni.blogspot.com to:
Jest w nim dosłownie wszystko od masła i żółtego sera po parówki, oliwki, sałatkę jarzynową i kurczaka przez kukurydzę groszek sałatkę rybną po wiele innych dziwnych dodatków. Przeważnie jest tak, że kupując kumpir w restauracji sami dobieramy składniki dodatkowe a podstawą jest zawsze ziemniak z masłem i zółtym serem.
Ale krakusy nie byłyby sobą gdyby go troszkę nie "oswoiły", tak więc menu jest zrobione "po polsku" z takimi przysmakami (a dokładniej dodatkami), które tworzą pozycję takie jak "krakowski" czy "góralski".
W dodatku można do niego dokupić... kefir!

Szczerze? 
Bardzo sycący i nie zmęczyłem go całego.
Cena też dobra w stosunku do ilości oraz jakości.
Tak więc krótko i na temat - polecam!

A Wy już próbowaliście? Jak tak to jakie są Wasze opinie?

--
EDIT:
http://janekpisze.blogspot.com/2014/01/ziemniak-jako-bohater-filmowy.html - zrealizowałem dla Krakowskiego Kumpira video-wizytówkę, zapraszam na seans :)

[SKI] Dobra, mocna trasa... czyli Śnieżnica niedaleko od Krakowa!

Obiecałem kiedyś, że im bliżej będzie zimy tym więcej będzie tematów związanych z jedną lub dwiema deskami, potocznie zwanych snowboardem i nartami.

Dzisiaj opiszę Wam miejscówkę dość bliską od Krakowa, ale bardzo konkretną jak na polskie warunki. Mowa tutaj o Śnieżnicy!

O Kasinie Wielkiej mogli usłyszeć nawet Ci, którym do sportu nie po drodze. Rodzinna miejscowość Pani Justyny Kowalczyk od dawna proponowała trasę narciarską...


piątek, 8 listopada 2013

Krakowski most, co po Wiśle wędrował...

Powstawanie tego wpisu nie było łatwe. Szukanie po sieci informacji o tym moście było trochę jak błądzenie we mgle, a przecież to historia końca XX wieku, więc powinno było być prościej. Niestety, nie było.

Pewnie trochę osób pamiętać będzie te czasy - rok 1997 i pamiętna powódź stulecia, która też nie ominęła Krakowa. Następnie rok 1998 - zaczyna być naprawiany most Dębnicki. 

Prawdę powiedziawszy, to zastanawiam się czy przy dzisiejszym ruchu w ciągu Konopnicka-Aleje, byłoby realne takie zamknięcie mostu i postawienie sporo mniejszego, zastępczego obok. Raczej na pewno wiązałoby się to z paraliżem komunikacyjnym miasta.

Most nazwano Lajkonik i stanął on tuż obok istniejącego obiektu przeznaczonego do naprawy
Miałem duże obawy, co do fotografii z tamtego czasu, bo szukając po grafikach w wyszukiwarce Google nic ze zdjęć się nie pojawiło... aż nastąpił przełom, gdy znalazłem jeden link do strony pasjonata komunikacji!

Autora muszę pochwalić i aż samo się prosi by go umieścić tutaj, żeby się lepiej "pozycjonował" w sieci: http://www.psmkms.krakow.pl/index.php/ciekawostki/inwestycje-komunikacyjne/149-most-lajkonik

Dzięki temu autorowi, nie dość, że wsparła jego podstrona mój opis, to jeszcze dostarczyła unikatowych zdjęć z tamtego czasu!

Zatem, nie przedłużajmy - zaczynamy podróż w czasie do 1998 roku!




Most, dzięki swojemu prześwitowi, nie zagrażał żegludze turystycznej na Wiśle. Nie było to takie pewne jeszcze przed rozpoczęciem prac, bo był rozważany pomysł na wypożyczenie innej konstrukcji, ale...
Z zadowoleniem przyjęto więc wiadomość o wypożyczeniu przez wojsko mostu saperskiego typu DMS-65. Konstrukcja przyjechała do Krakowa z podwarszawskiego Karczewa. Podpory sprowadzono natomiast z Tarnobrzegu. Budowy mostu podjęli się żołnierze z 12 Małopolskiego Pułku Komunikacyjnego z Niska. Obiekt liczył 176 metrów długości i składał się z 36 elementów tworzących dwa niezależne mosty o szerokości 4,3 metra każdy. Na każdym z mostów wyznaczono jeden pas ruchu w jednym kierunku. Konstrukcja stanęła na 64 palach wbijanych przez specjalnie sprowadzony do tego kafar. Każdy z pali miał grubość 508 mm, przy czym same ścianki rury liczyły 14 mm. Podpory osadzone zostały na głębokości od 7 do 10 metrów pod dnem Wisły. Budowa mostu rozpoczęła się w połowie kwietnia 1998 roku. Po sześciu tygodniach prac, na początku maja nowy obiekt przejął ruch drogowy z zamkniętego mostu Dębnickiego.
Teraz przyjrzyjmy się Lajkonikowi z bliska: 
 



Czy ten remont spowodował "rewolucję" w ruchu miejskim? 
Myślę, że to pytanie jest jak najbardziej zasadne i na wyżej wymienionej stronie też znaleźliśmy odpowiedź:
Aby ułatwić przejazd przez miasto autobusom MPK, wzdłuż Alei Trzech Wieszczów oraz ulicy Konopnickiej wyznaczono tymczasowe pasy autobusowe. Takie rozwiązanie zastosowano w Krakowie po raz pierwszy. Dzięki temu jednak przez kolejną dekadę powstały stałe buspasy wzdłuż całego ciągu Alei Trzech Wieszczów.
Tutaj warto zwrócić uwagę na ekspresowe tempo robót. Most Dębnicki został wyremontowany w czasie od maja do końca sierpnia 1998 roku! 

Ale czy most dostał po tym remoncie "wolne"? 
Absolutnie nie!

Niektórym muszę uświadomić, że w tym roku nie istniał jeszcze ani most Kotlarski, ani Galeria Kazimierz, ani tym bardziej cała aktualna arteria drogowo-tramwajowa na Mały Płaszów.
Aby ułatwić komunikację między okolicami starych Grzegórzek a Zabłociem, ustawiono, na wysokości aktualnej Galerii Kazimierz, konstrukcję tymczasowego mostu, nazywając go... Lajkonik 2!

Nie zabrakło też na wyżej wymienionej stronie fotografii:

Dodatkowo, warto wiedzieć, że do dziś istnieje tablica pamiątkowa przy Wiśle, po stronie Podgórza:


Most został oddany w kwietniu 1999 roku i służył aż do... końca marca 2002 roku! Oczywiście swoje zadanie zakończył po oddaniu do użytku Mostu Kotlarskiego.

Tak jak już wyżej napisałem - dzisiaj uważam, że byłoby ciężko na pewno byłoby ten pierwszy projekt zrealizować bez prawdziwego paraliżu miasta. Tempo prac było według mnie niesamowite! 
Bardziej realnie widziałbym ten drugi projekt (Lajkonik 2) i powiem szczerze, że nawet jestem w stanie teraz napisać gdzie by się przydał - do odciążenia ruchu w okolicach Rybitwy-Mogiła. Na pewno by też można było to połączyć z inwestycją wschodniej obwodnicy Krakowa, ale czy ktoś o tym dzisiaj pomyśli?

A Wy też uważacie, że taki remont aktualnie spowodowałby paraliż miasta? Co sądzicie na temat mojego pomysłu aktualnego, tymczasowego mostu na Wiśle?


czwartek, 7 listopada 2013

Koniec darmowego parkowania pod Biedronką na krakowskim Kazimierzu!

Było to do przewidzenia. Nowo otwarty sklep sieci Biedronka na krakowskim Kazimierzu, nie dość, że otwarty do 23:30, to jeszcze miał darmowy parking. 
Zasadne słowo... miał!


Dla przypomnienia - ten sklep sieci Biedronka powstał przy ulicy Berka Joselewicza, a dokładniej prawie samym nasypie kolejowym dzielącym Kazimierz od Starych Grzegórzek. Obiekt, co warto dodać, otoczony płatną strefą parkowania P2
Jadąc pod sam nasyp kolejowy, można było skręcić w lewo i zaparkować na parkingu na tyłach tego sklepu. Sytuacja się teraz zmieni - już dziś pracują tam robotnicy przy budowie bramek wjazdowych.

Teraz najważniejsze pytanie - czy pierwsza godzina będzie za darmo? 
Pewnie to nam czas bardzo bliski pokaże. 

Porada na dziś? Korzystajcie póki możecie!

"Kuchenne Rewolucje" czy "Życiowe Rewolucje Bohaterów"?

Pracuje w mediach. Znam aż zbyt doskonale pojęcie "mięsa". Czym ono jest?
Określenie to mówi, że musimy mieć mocne akcenty w programie telewizyjnym, które chwycą za serce - widz nie zostanie wobec nich bierny, chociażby na moment zapamięta dany fragment czy postać z programu. Istnieje jeszcze druga brzydsza nazwa na to... "bebechy".

Podobnym podejściem, to jest wspomnianego wyżej "mięsa", jak dla mnie, kierują się twórcy "Kuchennych Rewolucji" na antenie stacji TVN.
O tym, że obok Pani Magdaleny Gessler nie da się przejść obojętnie - to fakt z którym raczej nikt nie będzie dyskutować. Można ją kochać, można też nienawidzić, ale jest za silną osobowością by całkowicie ją zignorować.

(źródło: Wikipedia)

Jaki jest problem według mnie?

środa, 6 listopada 2013

Kolejka wąskotorowa w Krakowie łącząca Salwator z Bielanami?

Brzmi jako świetna atrakcja turystyczna i zapewne taką... była!

Pamiętam jak byłem jeszcze mały. Wtedy często przechodziłem w okolicach skrzyżowania Radziwiłłowskiej oraz Kopernika, tuż przy Kościele Świętego Mikołaja. Znajduje się tam aktualnie Przedszkole Samorządowe Nr 1, a przy nim, na podwórku... ciuchcia!



Pamiętam też jak moja mama wspominała, że ciągnęła ona wagony na Bielany, ale jakoś przez lata zapomniałem o tej historii. Do dziś...

wtorek, 5 listopada 2013

"Pyszne" szaszłyczki nie dotarły do Warszawy ...???

Są takie momenty kiedy moje gały prawie wyskakują z orbit. Tak było też przed chwilą i o dziwo po raz pierwszy moje brawo dla Głównej Inspekcji Transportu Drogowego!

Oto ta służba zatrzymała ostatnio taki pojazd:
(źródło: http://www.rmf24.pl)

Jechał on sprzedawać kiełbaski i szaszłyki pod jeden z warszawskich cmentarzy!

Ciekaw jestem co na tym zdjęciu pasażerzy degustowali? 
(źródło: http://www.rmf24.pl)

Czy bezpieniężna "Cafe Fińska" ma szansę przetrwać?

Czy wiecie co to jest "Cafe Fińska"?
Już spieszę z odpowiedzią - pierwsza bezpieniężna kawiarnia w Polsce, a gdzie?
Oczywiście w Krakowie!
("Cafe Fińska" na ul. Józefińskiej w Krakowie"

Ten temat podrzucił mi kolega Tomek i napisał bez owijania w bawełnę "jak już o Krakowie piszesz to fajna inicjatywa" i nie neguje, wręcz rzekłbym, że świetna!

"Anioł w Krakowie" czyli jak możesz pomóc Świętemu Mikołajowi!

Bardzo, bardzo fajna akcja i też przyłączam się do promowania jej... pytacie jaka?

Oto i szczegóły!

Czy kiedykolwiek zastanawialiście się nad tym jak św. Mikołaj dostarcza prezenty w ciągu tylko jednego dnia? My wiemy – ma u swego boku wiernych pomocników. 

Stowarzyszenie „Budujemy Nadzieję” w ramach akcji „Anioł w Krakowie” także w tym roku pomoże Świętemu Mikołajowi w spełnieniu marzeń dzieci z domów dziecka oraz rodzin wieloproblemowych. 
Przyłącz się do nas! 

Przekażemy Ci list jednego z naszych podopiecznych, a Ty kupując wymarzony prezent, wywołaj na jego twarzy wielki uśmiech. 
Możesz również wesprzeć finansowo naszą mikołajkową akcję, a my sprawimy, że nikogo nie ominie magiczny moment odpakowywania podarunków.

Skontaktuj się z nami: akcja@aniolwkrakowie.pl

Oczywiście przekazuje też numer konta Stowarzyszenia:
Bank Zachodni WBK S.A.61 1090 1665 0000 0001 1671 5045Stowarzyszenie Budujemy NadziejęKonstytucji 3-go Maja 1532-050 Skawina
Także link na Facebooka: https://www.facebook.com/aniolwkrakowie?fref=ts
A z mojej strony dodam: nie bądźmy bierni Kochani, zadziałajmy dla dobra pociech!

poniedziałek, 4 listopada 2013

niedziela, 3 listopada 2013

Niedzielne zakupy - czy pozostanie po nich wspomnienie w Krakowie?

Przeczytałem już kiedyś o tym wiadomość, a dzisiaj ona powraca, bo jak podaje Onet:
Ograniczenie handlu w Wielki Piątek, Wigilię oraz w każdą niedzielę - to projekt, który wywołał sporą burzę pośród krakowskich radnych. Teraz zaczynają się konsultacje społeczne w tej sprawie. Mieszkańcy będą się mogli wypowiedzieć, czy popierają takie ograniczenia
Miejmy nadzieję, że nie trafią na jakiś "mieszkańców - oszołomów", bo przecież byłaby tragedia!

Jakim cudem w ogóle pojawiają się tacy radni, który robią taką poprawkę:

O willi oraz tramwajach... czyli nowe rzeczy na dawnotemuwKrakowie.pl

Pamiętacie moje wpisy o tramwajach na Rynku Głównym oraz o Willi na wyspie tuż pod Wawelem?

Dla przypomnienia:

http://janekpisze.blogspot.com/2013/10/tramwajem-przez-brame-florianska-az-do.html
http://janekpisze.blogspot.com/2013/10/co-aczy-ze-soba-mydo-imponujaca-willa-i.html

A dzisiaj, w nawiązaniu do tematu dwa najnowsze wpisy na dawnotemuwkrakowie.pl:



Nie mam pojęcia czy to przypadek czy ktoś u mnie podejrzał te dwa tematy, jakkolwiek...polecam!



Dzisiaj recenzuje... papryczki!

Taka mała reklama ;)

Pośród tych mega poważnych tematów zapraszam na chwilę odpoczynku:
http://janekrecenzuje.blogspot.com/2013/11/jedzenie-co-jest-mniami-co-fuj-czyli.html

A tam między innymi recenzja papryczek czereśniowych!

I z góry życzę wszystkim smacznego!

sobota, 2 listopada 2013

Czy Halloween mnie przeraża?

Nie jestem zwolennikiem tej wersji "święta", ale każdy ma prawo wierzyć w swoich Bogów...

Jak to kiedyś ładnie było w kabarecie pokazane (skecz jak chłopek-roztropek opisuje kosmicie wierzenia na Ziemi; plus minus taki dialog):
- No i w niedzielę chodzimy do kościoła.
- Jakiego kościoła?
- Aaa, to zależy od wiary... Carrefour, Tesco, Real...

Jednak... są pewne granice.
Nie mogłem tego tutaj nie dodać, po prostu nie mogłem!
A komentarz Wam pozostawię, zresztą czy jest on potrzebny?

Znalezione na Facebooku u koleżanki:

Naród wspaniały tylko ludzie k...

Dzisiejszy dzień jest idealny do pewnych rozważań na tematy życia doczesnego, a wieczności.
Ja w wieczność wierzę, ale nie patrzę się na nią w formie takiej jak widzi przykładowo ogół Kościoła Katolickiego, chociaż wychowałem się w nim.
Mam swoją wiarę i uważam, że "nie ważne w co wierzysz - Koran, Torę, Biblię... bądź dobrym człowiekiem, a wszystko co złe zniknie".
(źródło: sanktuarium.pl)

piątek, 1 listopada 2013

Dlaczego polecam serwis Samsunga w Krakowie przy ul. Limanowskiego?

Czy 550 złotych to dużo? Rzecz mocno względna!
Czy niecałe 30 minut to dobry czas na naprawę? Jak dla mnie tak!

Jestem bardzo, ale to bardzo pozytywnie zaskoczony jak działa serwis Samsunga w Krakowie przy ul. Limanowskiego - do wymiany był ekran w Galaxy S3.
Rzecz ktoś może napisać błaha, ale spotykając się z bardzo często złym podejściem serwisów klienta, to jestem pełen podziwu.

Czy jakiś inny serwis mnie zaskoczył?
Owszem, serwis Canona w Warszawie przy ulicy Żytniej.
Mówię tu pod względem mapowania pikseli w aparacie, bo parę godzin i po bólu.
Następny ból dopiero mnie czekał w pociągu do Krakowa, ale tak to jest kiedy wraca się z Warszawy Centralnej w piątek popołudniu. Wtedy idzie zrozumieć pojęcie słowa "exodus"...

Czym urzekł mnie jeszcze ten serwis Samsunga?
Tutaj zaskoczę Was pewnie - czekając na swój telefon, przyszedł hindus, który miał problem z laptopem swoim firmy... Sony! Pan obsługujący go bez najmniejszego problemu wydzwonił wszystkie możliwe infolinie, byle go wesprzeć w komunikacji, bo w Polsce jak to w Polsce, nawet na infolinii są "little problems with english".

Dlatego jeszcze raz polecam Wam, a portfelom Waszym mniej, przy uszkodzeniu mechanicznym...

Krakowski miodek turecki?

Kraków to miasto tożsame ze słowem tradycja, bo w Krakowie, co będę powtarzał zawsze, tradycja to rzecz święta!

A jak święta, to tym bardziej w Dzień Wszystkich Świętych oraz dnia następnego w Zaduszki!

Idziecie na krakowski cmentarz i przy bramie cmentarnej możecie kupić kwiaty, znicze oraz... krakowski miodek turecki!
(źródło: Wikipedia)


Czym jest ten specjał?

Podajemy za Wikipedią:
Miodek turecki ma formę nieregularnych, twardych bryłek o lekko miodowym smaku, które mogą się łamać albo lekko kruszyć, a jego podstawowym składnikiem jest skarmelizowany cukier z dodatkiem olejków aromatycznych i barwników, w który wtopione są pokruszone orzechy. W klasycznej odmianie o smaku śmietankowym masa karmelowa ma kolor białawy, istnieją jednak i inne rodzaje, zależnie od użytych dodatków smakowych i aromatycznych, np. miodek kakaowykawowyczy waniliowy.
Jeżeli jednak wolicie w domu go przygotować to podajemy Wam też przepis (źródło: http://www.potrawyregionalne.pl/243,5756,ZADUSZKOWE_SMAKI_.htm):
Oto przepis na wykonanie miodku tureckiego domowym sposobem.

Składniki:
2 szklanki cukru, szklanka pokruszonych lub posiekanych (niezbyt drobno) orzechów włoskich, plaska łyżeczka cukru waniliowego, pół płaskiej łyżeczki sody lub proszku do pieczenia, 2 łyżki miodu.  
Wykonanie: 
Cukier bardzo wolno skarmelizować - na biało, dodać cukier waniliowy jeszcze chwilę pogotować. Dodać sodę lub proszek do pieczenia, wymieszać i przez moment zagotować. Dodać orzechy i miód - wymieszać starannie.
Gotowa masę przelać na blachę wyłożoną pergaminem (lub folią aluminiową) lub do metalowej miski. Poczekać aż zastygnie „na kamień”. Potłuc na dowolnej wielkości kawałki.
Wykonanie:
Cukier bardzo wolno skarmelizować - na biało, dodać cukier waniliowy jeszcze chwilę pogotować. Dodać sodę lub proszek do pieczenia, wymieszać i przez moment zagotować. Dodać orzechy i miód - wymieszać starannie.
Gotowa masę przelać na blachę wyłożoną pergaminem (lub folią aluminiową) lub do metalowej miski. Poczekać aż zastygnie „na kamień”. Potłuc na dowolnej wielkości kawałki. 

Tymczasem za oknem słońce, więc niech ono też Wam umili czas spaceru na cmentarz i zadumy... 

Schody zawaliły się przez imprezowiczów...

Kto mieszka czy mieszkał w Krakowie, a w szczególności studenci wyższych roków studiów, nie mogą nie pamiętać słynnych schodów prowadzących w górę do Kitschu. 

Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze rozkwitał, zrobiliśmy z Jurkiem Kłeczkiem dla Superstacji materiał video spod tej kamienicy. W dzień prezentowała się ona "bardzo urokliwie":
(źródło: lovekrakow.pl)


Klub ten muzyczny przestał istnieć dość spektakularnie. Po prostu stare schody pod naporem ludzi pchających się na imprezę... zawaliły się. Miało to miejsce w listopadzie 2011 roku.

Co teraz ustalił sąd?
Przeczytajmy na lovekrakow.pl :
Zapadł wyrok w sprawie katastrofy budowlanej w kamienicy przy ul. Wielopole 15. Właściciel i menedżer klubu są niewinni. Schody zawaliły się przez imprezowiczów. 
No to jest ciekawostka! 
Nie udało się udowodnić związku między wywierceniem dziur, a zawaleniem schodów. Dlatego przyczynę, którą wskazywali śledczy w 2011 roku, sąd odrzucił po zapoznaniu się z opinią biegłego. Stwierdzono ponadto, że schody runęły, gdyż nie wytrzymały obciążenia znajdujących się na nich ludzi. Dla sądu znacznie zmienia to postać rzeczy. Według orzeczenia zarzuty postawiono niewłaściwym osobom. Na sali rozpraw przyznano też, że dbanie o stan klatki schodowej nie należało do obowiązków ani właściciela, ani menedżera klubu.
Pytam się zatem do kogo?
Rozumiem przez to, że jak idę po ulicy i ptak nasra na mnie to też moja wina, bo mogłem w domu zostać albo chociaż nie wchodzić jemu w drogę?
Przecież to właściciele klubu mają zadbać o bezpieczeństwo klienta, a jak nie bezpośrednio oni, to właściciel budynku lub ochrona... A tak! Zapomniałem! Kitsch na Wielopolu i pojęcie selekcja gości, to też totalna abstrakcja!



Mimo wszystko to pokrętna ta logika w Polsce... 

Blog Archive

Szukaj na tym blogu