Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ironia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ironia. Pokaż wszystkie posty

piątek, 1 listopada 2013

Schody zawaliły się przez imprezowiczów...

Kto mieszka czy mieszkał w Krakowie, a w szczególności studenci wyższych roków studiów, nie mogą nie pamiętać słynnych schodów prowadzących w górę do Kitschu. 

Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze rozkwitał, zrobiliśmy z Jurkiem Kłeczkiem dla Superstacji materiał video spod tej kamienicy. W dzień prezentowała się ona "bardzo urokliwie":
(źródło: lovekrakow.pl)


Klub ten muzyczny przestał istnieć dość spektakularnie. Po prostu stare schody pod naporem ludzi pchających się na imprezę... zawaliły się. Miało to miejsce w listopadzie 2011 roku.

Co teraz ustalił sąd?
Przeczytajmy na lovekrakow.pl :
Zapadł wyrok w sprawie katastrofy budowlanej w kamienicy przy ul. Wielopole 15. Właściciel i menedżer klubu są niewinni. Schody zawaliły się przez imprezowiczów. 
No to jest ciekawostka! 
Nie udało się udowodnić związku między wywierceniem dziur, a zawaleniem schodów. Dlatego przyczynę, którą wskazywali śledczy w 2011 roku, sąd odrzucił po zapoznaniu się z opinią biegłego. Stwierdzono ponadto, że schody runęły, gdyż nie wytrzymały obciążenia znajdujących się na nich ludzi. Dla sądu znacznie zmienia to postać rzeczy. Według orzeczenia zarzuty postawiono niewłaściwym osobom. Na sali rozpraw przyznano też, że dbanie o stan klatki schodowej nie należało do obowiązków ani właściciela, ani menedżera klubu.
Pytam się zatem do kogo?
Rozumiem przez to, że jak idę po ulicy i ptak nasra na mnie to też moja wina, bo mogłem w domu zostać albo chociaż nie wchodzić jemu w drogę?
Przecież to właściciele klubu mają zadbać o bezpieczeństwo klienta, a jak nie bezpośrednio oni, to właściciel budynku lub ochrona... A tak! Zapomniałem! Kitsch na Wielopolu i pojęcie selekcja gości, to też totalna abstrakcja!



Mimo wszystko to pokrętna ta logika w Polsce... 

czwartek, 31 października 2013

Straż Miejska w Krakowie... na bogato!

Dzięki Pani Redaktor z lovekrakow.pl, a mowa tu o Anecie Zając, mamy zdjęcie jak teraz wyglądają pojazdy Straży Miejskiej w Krakowie. 

Nie od dziś mówi się o naszym mieście, jako "maczetników", więc też Panowie ze Straży Miejskiej muszą zmienić środka bezpieczeństwa!

Sami sprawdźcie co Aneta wypatrzyła dziś w samym centrum Krakowa, na Placu Wszystkich Świętych:

A może to dla Panów Urzędników z Magistratu?
Przecież każdy wie, że nawet zwykła jazda rowerem po mieście bywa niebezpieczna, o czym przekonywał nas Pan Wiceprezydent Miasta Krakowa, wykonując trasę na rowerze w eksorcie policyjnej (link: http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/993530,krakow-wiceprezydent-na-rowerze-w-eskorcie-policji-zdjecia-wideo,id,t.html).

Mam nadzieję, że Nam, praworządnym obywatelom Grodu Kraka, też się należą podobne środki bezpieczeństwa! Czy może się mylę?!


poniedziałek, 14 października 2013

Afera z prosiętami w Makro!

Pewnie już dziś czytaliście o aferze związanej z zafoliowanymi prosiętami w niemieckiej sieci Makro, a jak nie to... (cytaty z artykułu na wyborcza.biz)
Niemiecka sieć hurtowni Makro Cash&Carry wprowadziła do swej oferty zafoliowane w całości małe prosięta. Widok jest szokujący. Zareagowała na to już fundacja Viva! zajmująca się ochroną zwierząt, a klienci Makro przeprowadzili zmasowany atak na firmę.
Młode prosięta zapakowane są w całości próżniowo w folię i sprzedawane w dziale mięsnym. Mają od 3 do nawet 10 kg. Widok, trzeba przyznać, jest dość szokujący:
Zdjęcia na tą chwilę Wam podaruje, bo przy moim komentarzu podrzucę też jeden demotywator, który moim zdaniem oddaje idealnie sytuację.
Wpierw jednak reakcje w Niemczech:
Byłam Waszą wierną klientką i dużo zostawiałam pieniędzy w sklepie, ale sprzedaż małych martwych świnek to porażka! Nigdy więcej, choćbym przymierała głodem, nic u Was nie kupię i moi znajomi też mają takie zdanie" - napisała Ewa. Joanna dodaje: "Ciekawe, co się robi w głowach dzieci, które patrzą na takie prosiaczki w sklepie... Nie macie za nic wyczucia i empatii. I te kolorowe papryczki w tle na waszym profilu - co za skrajność - czemu nie wrzucicie prosiaczka?!?! Kiepsko by to wyglądało prawda? Jestem oburzona, zniesmaczona. Zbulwersowana. Wstyd".

Na szczęście rozsądnie odpowiada zaatakowana sieć:
Zapytaliśmy Makro Cash&Carry, jak się ustosunkują do takiej reakcji klientów na sprzedaż prosiąt. - Makro Cash and Carry Polska buduje ofertę w odpowiedzi na potrzeby swoich klientów, a mrożone prosięta są produktem popularnym wśród naszych klientów Horeca [branże hotelarska, restauracyjna i kawiarniana - przyp. red.]. Kwestię wyboru produktu pozostawiamy naszym klientom - tłumaczy Magdalena Figurna z biura prasowego firmy. 
Teraz czas na mój komentarz do tego, krótko i na temat!
No tak, prosiaki to się wzięły z "drzew", Makro to wcale nie jest sklep dla hurtowników i oczywiście jest tabun oburzonych na widok prosięta z jabłkiem w gębie na ruszcie gdzieś w karczmie ;)

Tak jak obiecałem też dla Was demotywator, świetnie obrazujący wybiórcze podejście do tej kwestii:
http://demotykwejki.blogspot.com/2013/10/co-ma-krolik-do-afery-z-makro.html


niedziela, 29 września 2013

W niedzielę "Pożądanie"

Dzisiaj trochę jestem w biegu, więc dla wszystkich którzy tu się pojawią... moja stara etiuda "Pożądanie", a więc miłego oglądania życzę!


środa, 25 września 2013

Krwiożercze kraby atakują Polskę! ...czyli jak stworzyć pseudo-artykuł i zbudować jego dużą poczytność

Zrobiło się groźnie! Dzisiaj otwieram swojego Facebooka, a tu minimum 3 linki, które mnie atakują, tworząc podwójny atak, bo... krwiożercze kraby za moment i mnie mogą zaatakować w Krakowie!

Artykuł (http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/szczecin-krwiozercze-kraby-atakuja-w-szczecinie_356228.html) prezentuje mapkę inwazji "potworów", które odcinać mogą wszystkie członki!
No po czymś takim to strach za niecałe 2 miesiące wyjść na ulicę, w dodatku czytamy na stronach Super Expressu:
Jeśli więc w Szczecinie nie poradzą sobie z problemem krabów w niedługim czasie inwazja skorupiaków może rozprzestrzenić się na całą Polskę.
Taka niespodzianka, prosto ze statku, który przypłynął z Chin.

Szperam dalej w sieci, same linki, które budzą strach, aż w końcu w tym gąszczu (link dementujący: http://www.gs24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20130924/SZCZECIN/130929856)...

"Krwiożercze kraby atakują!". Dementujemy: agresywne bestie nie opanowały Szczecina

To jednak nie? Ale jak to? Przecież mapka powyżej mówi, że Szczecin, a później całą Polskę czeka wręcz inwazja! A teraz dementują gdzie indziej?
Super Expres już w pierwszych zdaniach ostrzega: 
- Krwiożercze kraby atakują na ulicach w Szczecinie! Wypuszczone w porcie ze zbiorników statku, który przypłynął z Chin, rozpierzchły się wewszystkich kierunkach. 

Potwierdzamy - opowieści Radia Erewań mają się dobrze i żyją swoim życiem. Kraby pojawiły się - prawda, ale nie na ulicach całego Szczecina, a jedynie w okolicach parku w Kijewie, a więc na obrzeżach miasta. Sugestia, że było ich mnóstwo nie jest prawdziwa. Znaleziono 9 sztuk, w tym jeden był martwy. 
Ale przecież się za chwilę rozmnożą i zaatukują... czy jednak nie? 
Prostujemy - kraby, które odnaleziono w parku w Kijewie, to prawdopodobnie młode osobniki i nie osiągnęły jeszcze dojrzałości płciowej. Hodowane w niewoli niechętnie się rozmnażają. Faktem jest jednak, że czynią to na wolności, a w polskim klimacie doskonale się czują. Na dnie cieków wodnych wygrzebują jamy i mogą bez problemów przeżyć zimę. Niechętnie wychodzą na suchy ląd, a tylko wówczas, gdy wędrują do zbiorników wodnych z tych, które im nie odpowiadają. 
Hmm, czyli nie taki diabeł straszny, a już na koniec to w ogóle ciekawostka:
Okazuje się jednak, że zasolenie Bałtyku jest zbyt małe, by mogły swobodnie rozmnażać się. To gatunek poszerzający swoje tereny, stąd dotarły do jeziora Dąbskie, a nawet Miedwia. Nie są agresywne, choć drażnione mogą bronić się szczypcami, jak każde dzikie, niepokojone stworzenie. Nie są groźne dla ludzi, a bardziej dla naszych raków.

Dzisiejszy świat to jak widać ciągłe szukanie taniej sensacji. A może po prostu pogoń za tymi, którzą lubią tą tanią sensację? W końcu napędza to rynek... też rynek reklamowy.

Pytanie na koniec - czy aż tyle ludzi naprawdę w to wierzy, że takie gazety zwane przez niektórych "brukowymi" mogą mieć aż taką pożywkę na tym? Czemu tyle osób jest w stanie przez wszystkie możliwe serwisy społecznościowe takie coś wypromować nawet dla żartu?

Blog Archive

Szukaj na tym blogu