Pokazywanie postów oznaczonych etykietą krakowskie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą krakowskie. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 25 marca 2014

Schron przeciwlotniczy w centrum Krakowa?

Tak, tak! Nie mylicie się! W samym centrum Krakowa, tuż pod Parkiem Krakowskim, znajdują się dwa schrony przeciwlotnicze z czasów II Wojny Światowej i co lepsze - tworząc nasz cykl na YouTube o alternatywnych sposobach zwiedzania Krakowa i okolic, czyli KRAKsplorator, udało się nam jeden z nich zwiedzić.

Obydwa schrony aktualnie nie są dostępne każdego dnia do zwiedzania, jakkolwiek Stowarzyszenie RAWELIN, które jednym z nich zarządza, daje możliwość umówienia się i oprowadzenia po tym jakże ciekawym obiekcie historycznym.

Nie będę tutaj nic już więcej zdradzał i po prostu zapraszam do obejrzenia naszego odcinka:

czwartek, 6 lutego 2014

Odkrywaj ze mną alternatywny Kraków!

Przed Wami pierwszy odcinek KRAKsploratora!

Zapraszam do oglądania:

Czekam na opinie i co chcielibyście ujrzeć, o czym warto nakręcić kolejne odcinki :)

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Strona, którą zawsze będę polecał pasjonatom Krakowa

Przynajmniej mam taką nadzieję, że zawsze, bo aktualnie każdy wpis mnie ciekawi i staram się przeglądając wychwycić różne detale i nie kryję, że ta strona jest dla mnie często motywacją do działania oraz tworzenia nowych wpisów historycznych na tym blogu. O jakim miejscu mowa?

Przekonajcie się sami:



Co łączy tramwaje, Bank Belgijski i krakowski Kazimierz?

Dzisiaj ciąg dalszy historii komunikacji tramwajowej w Krakowie, a raczej... co legło u podstaw powstania.

Pisałem wcześniej o historii tramwajów na Rynku Głównym i okolicach (link:http://janekpisze.blogspot.com/2013/10/tramwajem-przez-brame-florianska-az-do.html), a właśnie ta nieistniejąca już po części linia była pierwszą linią w Krakowie.
W dodatku nietypowy rozstaw torów, dość wąski, by nie przeszkadzać w ruchu ulicznym ponieważ ten środek lokomocji budził na początku... dość duży strach!
 
Czemu wspomniałem o Banku Belgijskim?
Dlatego, że to był inwestor całego projektu, mimo, że inicjatywa leżała po stronie Krakowa.
A z pozycji dzisiejszych czasów też może to szokować, bo często błędnie myślimy, że inwestycje kapitału zagranicznego to znak naszych czasów, a tu nic bardziej mylnego!

Ekspresowe tempo realizacji pozwoliło w dwa miesiące (!) wybudować pierwszą nitkę i już przed Świętami Bożego Narodzenia 1882 roku krakowianie mogli się cieszyć nowym sposobem komunikacji.
Oprócz tego współpraca nie szła zbyt "gładko" i rozbudowa sieci tramwaju , a także budowa nowej linii, przeciągała się aż przez 14 lat do roku 1896.

A Kazimierz?
Dzisiaj mamy zabytkową zajezdnię na ulicy Wawrzyńca, obok zakładu energetycznego. Obydwa obiekty powstały dla celów tramwajowych: pierwszy wiadomo jaką rolę odegrał, drugi ogromną dla otwarcia "elektrycznego" tramwaju, co nastąpiło, po lekkim poślizgu (tak, to nie też tylko domena naszych czasów) w marcu 1901 roku.

Tak się tramwaj prezentował pod Dworcem Głównym w 1916 roku:

(źródło: Wikipedia)

Tym sposobem tramwaj przemierzał cały ówczesny Kraków - od jednych rogatek miasta do drugich i to już na samym otwarciu pod koniec XIX wieku. 


A teraz mała ciekawostka - jeśli narzekacie na tłok w tramwajach zobaczcie na to zdjęcie:
(źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe)

Chyba nie jest teraz aż tak źle, prawda? ;)


poniedziałek, 18 listopada 2013

O forcie co pękł na dwie połowy...

Stoi. Od ponad 100 lat! A Ty pewnie dopiero teraz się o tym dowiadujesz.

Fort Rajsko jest zlokalizowany tuż za obwodnicą Krakowa na wysokości Kurdwanowa.
Aby tam dojechać trzeba pokonać szereg malutkich uliczek. Dodatkowo miniemy przy okazji co najmniej jeden inny fort o czym możecie nawet się nie przekonać. Przykład?
Jadąc od ulicy Osterwy można nawet nie zorientować się, że za cmentarzem jest Fort Pancerny 50 1/2 w Kosocicach, ale nie o nim dziś mowa...

Docieramy do Fortu Rajsko, jednego z największych. Sam obiekt jest mocno zniszczony poza osobnym, odnowionym budynkiem dawnej kantyny oficerskiej, gdzie aktualnie znajduje się dom-pracownia jakiegoś artysty (nie dociekałem nigdy kto to).

Czym na początek nas zachwyci to miejsce?
Po pierwsze panoramą na Kraków! Szczególnie jak już liście opadną - wtedy mamy piękny widok w stronę Kurdwanowa, a za plecami...
(źródło: fortyck.pl)

czwartek, 14 listopada 2013

Czy powinniśmy zarabiać na komunistach?

Jestem przeciwnikiem ustroju PRL. Chyba, że mogę na nim zarobić...

Parę było punktów wyjścia do powstania tego wpisu.
Po pierwsze to urodziłem się kiedy system już solidnie gnił, czyli w 1986 roku. Czy cokolwiek mi zostało w pamięci z tamtych lat? Wiadomo, małe dziecko raczej za dużo nie pamięta, ale mam jakieś takie krótkie przebłyski brudnego, szarego, ciemnego sklepu i kolejki do kasy. Dzisiaj wspomnieniem po tamtym okresie są tylko grube stare rolety spuszczane z góry, bo w miejscu tego sklepu jest bodajże świetlica osiedlowa dla młodzieży. Co jeszcze pamiętam? Jak rozbawiłem mamę mówiąc, że obelisk, który stał przy Rondzie Mogilskim, przynieśli chuligani. Zresztą był on pamięci milicjantów, więc może po części miałem rację o chuliganach... ale czy to nie jest tak, że byli tacy co wierzyli w idealność tego systemu?

(źródło: frogos.org.pl)


Dochodzimy do kolejnego wątku tej sprawy - turyści z zagranicy.
Parę lat wstecz byłem z młodzieżą hiszpańską na wycieczce do Zakopanego. Przejeżdżając przez Poronin, chciałem zagaić legendarną historię o Leninie, na co usłyszałem - a kim był Lenin?
Nikt, absolutnie nikt nie wiedział!

Tak, taki jest poziom edukacji w Unii Europejskiej i taki poziom zaczyna być też w Polsce. Czy nie przesadzam? Niestety, taka jest prawda, bo jestem na bieżąco z racji bliskiej osoby pracującej w gimnazjum. Załamać się idzie kiedy na podstawowe wiadomości z wiedzy ogólnej uczniowie odpowiadają "skąd pani to wiedziała?".

środa, 6 listopada 2013

Kolejka wąskotorowa w Krakowie łącząca Salwator z Bielanami?

Brzmi jako świetna atrakcja turystyczna i zapewne taką... była!

Pamiętam jak byłem jeszcze mały. Wtedy często przechodziłem w okolicach skrzyżowania Radziwiłłowskiej oraz Kopernika, tuż przy Kościele Świętego Mikołaja. Znajduje się tam aktualnie Przedszkole Samorządowe Nr 1, a przy nim, na podwórku... ciuchcia!



Pamiętam też jak moja mama wspominała, że ciągnęła ona wagony na Bielany, ale jakoś przez lata zapomniałem o tej historii. Do dziś...

piątek, 1 listopada 2013

Schody zawaliły się przez imprezowiczów...

Kto mieszka czy mieszkał w Krakowie, a w szczególności studenci wyższych roków studiów, nie mogą nie pamiętać słynnych schodów prowadzących w górę do Kitschu. 

Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze rozkwitał, zrobiliśmy z Jurkiem Kłeczkiem dla Superstacji materiał video spod tej kamienicy. W dzień prezentowała się ona "bardzo urokliwie":
(źródło: lovekrakow.pl)


Klub ten muzyczny przestał istnieć dość spektakularnie. Po prostu stare schody pod naporem ludzi pchających się na imprezę... zawaliły się. Miało to miejsce w listopadzie 2011 roku.

Co teraz ustalił sąd?
Przeczytajmy na lovekrakow.pl :
Zapadł wyrok w sprawie katastrofy budowlanej w kamienicy przy ul. Wielopole 15. Właściciel i menedżer klubu są niewinni. Schody zawaliły się przez imprezowiczów. 
No to jest ciekawostka! 
Nie udało się udowodnić związku między wywierceniem dziur, a zawaleniem schodów. Dlatego przyczynę, którą wskazywali śledczy w 2011 roku, sąd odrzucił po zapoznaniu się z opinią biegłego. Stwierdzono ponadto, że schody runęły, gdyż nie wytrzymały obciążenia znajdujących się na nich ludzi. Dla sądu znacznie zmienia to postać rzeczy. Według orzeczenia zarzuty postawiono niewłaściwym osobom. Na sali rozpraw przyznano też, że dbanie o stan klatki schodowej nie należało do obowiązków ani właściciela, ani menedżera klubu.
Pytam się zatem do kogo?
Rozumiem przez to, że jak idę po ulicy i ptak nasra na mnie to też moja wina, bo mogłem w domu zostać albo chociaż nie wchodzić jemu w drogę?
Przecież to właściciele klubu mają zadbać o bezpieczeństwo klienta, a jak nie bezpośrednio oni, to właściciel budynku lub ochrona... A tak! Zapomniałem! Kitsch na Wielopolu i pojęcie selekcja gości, to też totalna abstrakcja!



Mimo wszystko to pokrętna ta logika w Polsce... 

czwartek, 31 października 2013

Straż Miejska w Krakowie... na bogato!

Dzięki Pani Redaktor z lovekrakow.pl, a mowa tu o Anecie Zając, mamy zdjęcie jak teraz wyglądają pojazdy Straży Miejskiej w Krakowie. 

Nie od dziś mówi się o naszym mieście, jako "maczetników", więc też Panowie ze Straży Miejskiej muszą zmienić środka bezpieczeństwa!

Sami sprawdźcie co Aneta wypatrzyła dziś w samym centrum Krakowa, na Placu Wszystkich Świętych:

A może to dla Panów Urzędników z Magistratu?
Przecież każdy wie, że nawet zwykła jazda rowerem po mieście bywa niebezpieczna, o czym przekonywał nas Pan Wiceprezydent Miasta Krakowa, wykonując trasę na rowerze w eksorcie policyjnej (link: http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/993530,krakow-wiceprezydent-na-rowerze-w-eskorcie-policji-zdjecia-wideo,id,t.html).

Mam nadzieję, że Nam, praworządnym obywatelom Grodu Kraka, też się należą podobne środki bezpieczeństwa! Czy może się mylę?!


poniedziałek, 28 października 2013

Jak powstała Nowa Huta?

Byliśmy już na obrzeżach Nowej Huty, zatem pora przybyć prosto na Plac Centralny!

Wpierw rzut z góry:

A teraz... nic więcej na napiszę tylko zapraszam na projekcję ;)


piątek, 25 października 2013

Co łączy drukarnię z Bramą Skawińską? ...czyli ciąg dalszy wędrówek po Kazimierzu...

Przeglądając ortofotomapy Krakowa oraz Wikimapię, a także szperając po różnych źródłach, zaciekawił mnie temat Bramy Skawińskiej, a co za tym idzie postaci Hieronima Wietora. Dlaczego?
Na teoretycznie obrzeżach Kazimierza, ale praktycznie, bo historycznie, w bardzo ważnym punkcie, istnieje parę punktów - miejsc, którym warto się przyjrzeć.

Opisywałem już Wam parę wpisów temu (link: http://janekpisze.blogspot.com/2013/09/czy-plac-wolnica-kiedys-by-wielkosci.html) na temat Placu Wolnica - teraz podążymy jedną z odnóg, a mianowicie ulicą Skawińską.
Jak sama nazwa wskazuje ulica prowadziła kiedyś do Skawiny, a po drodze była Brama Skawińska, wychodząca z miasta Kazimierza.

W aktualnym stanie nie zachowały się nawet relikty Kościoła Świętego Jakuba, który stał w miejscu aktualnego nowoczesnego placu zabaw na bulwarach, nie zachowały się też mury obronne, chociaż jak to jest naprawdę?

Rzekomym miejscem przechodzenia murów jest pas kamienisty
, stworzony przy powstałym parę lat temu apartamentowcu:

Z kolei Wikimapia wskazuje teren przy placu zabaw na końcu ulicy Paulińskiej. 
Oczywiście, jest to "rozrzut" nieduży, ale jednak...

W dodatku od ulicy Skawińskiej odchodzi ulica Hieronima Wietora, zwana potocznie w okolicy "boczną Skawińską"
Teraz pytanie skąd nazwa ulicy? Kim był imiennik tej okolicy?

O tym dowiadujemy się z Wikipedii:
Przyjechał na studia do Krakowa i zadomowił się w nim. W roku 1497 zapisał się na Akademię Krakowską, w dwa lata zdobył stopień bakałarza nauk wyzwolonych. Zajął się introligatorstwem, także drukarstwem. Nie mogąc wytrzymać konkurencji ze strony Jana Hallera, Wietor przeniósł się w 1510 roku do Wiednia, gdzie zaczął drukować w spółce z wiedeńskim drukarzem. Ich drukarnia była dobrze wyposażona. Spółka przetrwała do 1515 r., kiedy to obaj założyli własne oficyny. W 1517 r. powierzył drukarnię synowi Florianowi, a sam powrócił do Krakowa. Początkowo współpracował z Markiem Szarffenbergiem, ale już rok później rozwinął własną wielką drukarnię w wieży przy Bramie Skawińskiej (zburzonej w 1816 r.) naKazimierzu, a w 1522 r. dobudował obok niej także młyn papierniczy. W 1527 r. otrzymał godność typografa królewskiej kancelarii Zygmunta Starego.
Tak więc mamy w dodatku informację, że od XVI wieku Brama nie tylko stanowiła obiekt obronny... ale była też obok niej drukarnia!
Połączmy to z dodatkowymi faktami:
Kościół pw. św. Jakuba Apostoła – nieistniejący kościół, wznoszący się na terenie obecnej krakowskiej dzielnicy Kazimierz, do końca XVIII w. suwerennego miasta, w jego południowo-zachodnim narożniku, w pobliżu miejskich murów obronnych, a konkretnie Bramy Skawińskiej, na wzniesieniu nad zakolem Wisły.
Mamy zatem w obrębie średniowiecznego miasta Kazimierz, położone na skraju, trzy naprawdę ważne obiekty:

Co to jeszcze nam mówi?
Myślę, że to, że Kazimierz miał od początku nietypowy sposób ułożenia obiektów, które de facto nie skupiają się tylko wokół średniowiecznego rynku, co zresztą później też się przełożyło na umiejscowienie kolejnych obiektów, kiedy stał się dzielnicą miasta.

Nie zapominajmy też, że po drugiej stronie mamy część żydowską, która też ma własne główne miejsca "życia", ale o tym podziale też już pisałem parę postów wcześniej.

Czy dzięki takim inicjatowym jak drukarnia Hieronima Wietora miasto Kazimierz wyrasta na ważny ośrodek przemysłowy?
Niech odpowie nam cytat z Wikipedii:
Drukował przeważnie w języku polskim, w łacinie i po niemiecku. W jego oficynie ukazały się pierwsze druki w języku węgierskim i greckim, a także pierwszy podręcznik do nauki języka polskiegoPolskie książeczki ku uczeniu się polskiego, przedrukowany w 1539 roku pod innym tytułem, Wokabularz rozmaitych.. sentencyi. W 1536 r. został ukarany za drukowanie i rozpowszechnianie broszur innowierczych (drukował np. prace Marcina Lutra).
Ogólny dorobek drukarni Wietora wynosi ponad 550 pozycji. Po śmierci drukarza oficynę przejęła żona, Barbara, która prowadziła ją przez 4 lata (1546-1550) sama, a następnie przy pomocy przyszłego męża, Łazarza Andrysowicza ze Strykowa. W 1577 roku po śmierci Łazarza, interes drukarski przejął syn jego i Barbary, Jan Januszowski, który rozwijał tłocznię jako Oficynę Łazarzową.

Myślę, że te parę zdań nam całkowicie rozwiewa wątpliwości, a pytanie pozostaje retorycznym.
Zatem jest to kolejny dowód na wyjątkowość tego miejsca, jakim jest krakowski Kazimierz... 








http://pl.wikipedia.org/wiki/Hieronim_Wietor

wtorek, 22 października 2013

Dzisiaj szkoła, kiedyś więzienie hitlerowców...

Po długiej przerwie powracam, ale niestety jestem zawalony materiałem (praca) oraz cały czas nie do końca zdrowy (przeziębiony).

Dzisiaj troszkę nawiązanie do jednego z pierwszych postów (link: http://janekpisze.blogspot.com/2013/09/warto-czytac-ksiazki-czyli-jak-liceum.html), a mianowicie moich czasów szkolnych, a dokładniej licealnych.

Niestety, nie wspominam ich tak dobrze jak czasów gimnazjum (pierwszy rocznik reformy, wielki chaos, ale o tym kiedy indziej), które to dla mnie były nazwijmy to czasem "złotym", ale takie rzeczy docenia się po latach.
Pominę moje perypetie związane z przeprowadzkami licealnymi z klasy do klasy, bo nie czas na "taką prywatę", ale napiszę na temat budynku.

VI Liceum Ogólnokształcące w Krakowie nie zawsze było przy ulicy Wąskiej na krakowskim Kazimierzu. Kiedy moja babcia (!) kończyła szkołę, a była to też "szóstka", znajdowała się ona przy ulicy Starowiślnej. Później przeniesioną ją na ulicę Skałeczną, gdzie aktualnie znajduje się Wyższe Seminarium Duchowne Zakonu Paulinów.
(źródło: Wikimapia)

Z ciekawostek, już wtedy uczyła tam (lata 70?), ta sama nauczycielka biologii co mnie te zaledwie parę lat wstecz. Jak widać nauczyciele są długiowieczni...

Ciekawa jest też historia aktualnego budynku i do tego właśnie zmierzam (cytat z http://www.sztetl.org.pl/en/article/krakow/11,synagogues-prayer-houses-and-others/22051,powszechna-szkola-zydowska-ul-waska-5-/):
Powszechna Szkoła Żydowska znajdowała się przy ul. Wąskiej 7, a właściwie na skrzyżowaniu ulic Wąskiej i św. Wawrzyńca. Murowany budynek został zbudowany w stylu historyzmu w latach 1905–1906 według projektu krakowskiego architekta Jana Zawiejskiego. W czasie drugiej wojny światowej obiekt zajęło wojsko niemieckie, urządzając w nim „przejściowy obóz pracy”, w którym przetrzymywano więźniów, wysyłanych następnie do Niemiec. Obecnie budynek stanowi siedzibę VI Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Mickiewicza. Na fasadzie znajduje się tablica upamiętniająca ofiary obozu
Niedawno temu, przy okazji spaceru jesiennego, wykonałem takie zdjęcie tej tablicy:

(źródło: mój telefon)

Przerażające historie związane z tym miejscem, potęgowane są często przez samych nauczycieli. Przykładowo, pamiętam jeden z opisów dotyczący sali przy samej portierni, w którym ponoć znajdowały się cele dla kobiet.

Nie piszę tego wszystkiego by zrazić potencjalnych kandydatów na uczenie się w tym miejscu, jednak muszą się oni zmierzyć z "bagażem" tego miejsca, bo ta świadomość mnie parę razy niszczyła.

Najdziwniejsze to było uczucie pustych korytarzy przy zachodzącym słońcu, kiedy miałem na popołudnie do szkoły, i konfrontacji tego naprawdę przyjemnego widoku z tą porażającą historią.


Jeśli ktoś jest zainteresowany historiami obiektów bliskich temu to zapraszam też:
http://janekpisze.blogspot.com/2013/09/czy-plac-wolnica-kiedys-by-wielkosci.html
http://janekpisze.blogspot.com/2013/10/koscielny-kort-tenisowy-na-kazimierzu.html
http://janekpisze.blogspot.com/2013/10/czemu-mi-kadka-bernatka-w-pejzazu-nie.html

środa, 9 października 2013

Co ma wspólnego jedno z głównych skrzyżowań Krakowa z uzdrowiskiem?

Wbrew pozorom, bardzo dużo. Zatem o jakim tutaj mówimy węźle komunikacyjnym?

Rondo Antoniego Matecznego, nazywane potocznie: Rondo MateczneRondo MatecznyRondo Na Matecznym, bez którego dzisiaj nie wyobrażamy sobie płynności ruchu w kierunkach na wschód (Wieliczka, obwodnica i autostrada w stronę Tarnowa) i południe (ulica przechodząca poza miastem w Zakopiankę, wraz z odbiciem w stronę Wadowic, Żywca czy Bielska-Białej).

Wspomnę, że tuż obok jest zlokalizowana Zajezdnia Podgórze, utworzona już przed II Wojną Światową.
Pojawiła się ona już w jednym z moich wcześniejszych wpisów (link: http://janekpisze.blogspot.com/2013/10/wisa-jako-rzeka-graniczna-dwoch-panstw.html), kiedy pisałem o "uziemieniu" taboru tramwajowego w 1945 roku, kiedy zostały zniszczone mosty przez wycofujące się faszystowskie wojska niemieckie.

Mimo usilnych starań do zdjęć tej zajezdni nie dotarłem do żadnego w ładnej jakości. Jedyne co mi się udało "wygrzebać":
(źródło: komunikacja.krakow.pl)

Ale wróćmy do tematu...
Rok 1898. Antoni Mateczny szuka na swojej posesji źródła wody pitnej i natrafia na wody mineralne bogate w siarkę i jej związki. 
(źródło: matecznyzdroj.pl)

Nie mija nawet dekada i już w 1905 roku pan Antoni otwiera Zakład Kąpielowy Wody Siarczano-Solankowej:
(źródło: podgorze.pl)

Później powstaje linia tramwajowa i zaczyna kursować do uzdrowiska linia nr 6:
(źródło: matecznyzdroj.pl)

Na pewno ciekawostką jest to, że uzdrowisko... czynne jest do dzisiaj! 
Również od 1969 roku jest tam rozlewnia profilaktyczno-zdrowotnej wody mineralnej "Krakowianka":
(źródło: matecznyzdroj.pl)

Jak wpłynęła budowa Ronda Matecznego na uzdrowisko?
Tutaj można by dyskutować, ale raczej nie była to szczęśliwa decyzja w perspektywie lat, aż do dzisiaj. Tak naprawdę ile mieszkańców Krakowa, szczególnie przyjezdnych, kojarzy otoczenie tego węzła komunikacyjnego ze źródłem wody mineralnej?
W dodatku budowa skrzyżowania była zrealizowana kosztem wykorzystania terenów uzdrowiskowych.

W dodatku zbieg nieszczęśliwych okoliczności oraz brak nadzoru, spowodował też zdewastowanie zabytkowych pozostałych budynków drewnianych po przeciwległej stronie ronda:
(źródło: krakow.gazeta.pl)

Pozostaje mimo wszystko nutka nadziei, jeśli chodzi o główny kompleks, bo jak czytamy na stronie matecznyzdroj.pl:
 W roku 2003 posiadłość tą nabyła od spadkobierczyni Spółka IPR i od tego czasu rozpoczyna się nowa historia tego uzdrowiska.

W dodatku ma też wrócić na stoły woda mineralna:

              Kraków znów ma szansę na sprzedaż własnej wody mineralnej. Zarządcy ujęć znajdujących się przy Rondzie                     Matecznego planują budowę pijalni i rozlewni. 
- Obecnie czekamy na zatwierdzenie koncepcji zagospodarowania terenu parku przez konserwatora zabytków. Planowana inwestycja przewiduje zadanie na wiele lat między innymi, nowoczesną rozlewnię wody zdrowotnej wraz z powszechnie dostępną pijalnią oraz hotel uzdrowiskowy. Woda lecznicza z Krakowa może trafić do sklepów za około 5 lat – mówi Marta Kostrz, prezes zarządu spółki „Relax Care”, prowadzącej zakład Mateczny. 
Co pozostaje? 
Życzyć powodzenia firmie w imię tak długiej tradycji istnienia, a nam samym nowego spojrzenia na ten stary budynek, na uboczu Ronda Matecznego.








niedziela, 6 października 2013

"Filmowy" tunel jak z horroru, czyli początek wędrówek po terenie Nowej Hucie

Wczoraj, trochę cichaczem, wprowadziłem Was w nową tematykę na blogu, a mianowicie nowohuckie ciekawostki (link do wpisu: http://janekpisze.blogspot.com/2013/10/nowa-huta-prolog.html).
Będę to też katalogował w formie "spisu treści" u siebie na Facebooku - http://www.facebook.com/JanekPisze

Zwiedzanie Nowej Huty zaczniemy od można by rzec brzydko "d... strony", najbardziej oddalonych obrzeży, ale już po części filmowo zauważonych.

Pamiętacie scenę kiedy Cuma wychodzi z więzienia?
Tak, tą z filmu Juliusza Machulskiego pod tytułem "Vinci".
Jeśli nie do końca to przypomnę Wam dwa kadry, mimo, że film jest na YouTube osiągalny, ale raczej nie wierzę by właściciele mieli prawa autorskie, więc nie będę ich tutaj promował.

W takim razie spojrzyjmy:
W pierwszym z nich widzimy adres prawdziwego zakładu karnego - Nowa Huta - Ruszcza, po scenie wejścia do samochodu i odjechania bohatera, jako przedostatnią, mamy z widokiem na wjazd do tunelu:


Nie jest to żadna fikcja filmowa, wszystko to tam obok siebie istnieje. Dowód?
Obejrzyjmy mapkę z moim opisem:

Szczerze to mnie aż dziw bierze, że nikt jeszcze filmowow nie wykorzystał tak świetnej lokalizacji (przynajmniej mi o tym nie wiadomo). A to jest właśnie Kraków, którego nie znajdziecie w przewodnikach.

Jesienią 2012 roku zabrałem tam znajomą, która pasjonuje się fotografią i nie mogła się nadziwić temu miejscu. Sama również kręci różne filmy i podsunąłem jej pomysł, że to idealne miejsce na horror lub thriller, czemu potakiwała, bo widok ją z lekka "zatkał", a do tego fotki "cykała" lustrzanką jak szalona.
Najważniejsza teraz informacja - mówimy tu o nocy, bo wtedy pokazuje swoje "okropieństwo" w pełni.
Teraz zapewne chcielibyście zobaczyć jakieś jego ujęcie nocą - zatem nie trzymam dłużej Was w napięciu:

(źródło: fotogenius.pl)


Jak widzicie tunel w jednym odcinku, krótszym kwadratowego przekroju. 
Tutaj ważna informacja - ten odcinek krótszy ma też równoległy, opuszczony, nie oświetlony bliźniaczy tunel, a między dalszą częścią jest "na zewnątrz" droga łącząca, zresztą po obydwu stronach.
Dla mnie jednak najfajniejszy jest ten owalny.
Nad tunelami znajdują się tory kolejowe i przystanek PKP Kraków - Nowa Huta.

Nie będę tutaj więcej pisał, ponieważ więcej o nim znajdziecie pod tym linkiem:

Jak dla mnie taki Kraków jest właśnieciekawy, często nieznany, brudny, nocą dość przerażający i mimo, że to szary beton, to ma w sobie coś... mistycznego, z charakterem... Też tak uważacie?





Czemu mi Kładka Bernatka w pejzażu "nie gra"?

Mglisty poranek niedzielny przywitał chłodem. Będąc w stanie wyraźnie "weselszym" wracałem z nocnych dysput na Starym Podgórzu. Przechodząc przez jeszcze dość "świeżą" Kładkę zwaną popularnie "Bernatka", ale czemu tak nazwana to o tym za moment, spotkałem dwóch jegomości oddających się pewnej czynności, która pozwalała im nadmiar płynów pozbyć się z organizmu wprost do rzeki Wisły. Wokół była mgła, ja też mam to troszkę za mgłą, bo niestety stan nie pomagał mi w rejestrowaniu zdarzeń. Jednak jedna rzecz dobitnie została mi w pamięci.
Zapytałem ów jegomości "Czemu to robicie?" na co usłyszałem "Nowe miejsce to musi być jakaś nowa tradycja". No tak! Z tym to nie pogadam, przecież każdy nawet najmłodszy Krakus powinien wiedzieć, co też zalecam wszystkim przyjezdnym, że w Krakowie tradycja to rzecz święta, dowód?
(źródło: fotosik.pl / autor rysunku: Andrzej Mleczko)


Pewnie zastanawiacie się czemu o tym piszę we wstępie, ale nie lubię tej "rury" za dnia, ale bardzo lubię nocą.
Kładka powstała w latach 2009-2010, jako połączenie Kazimierza z Podgórzem i przybliżenie się miasta do Wisły (więcej o tym w moim wpisie: http://janekpisze.blogspot.com/2013/10/wisa-jako-rzeka-graniczna-dwoch-panstw.html), wokół niej zaczęły powstawać nowe knajpki, puby, restauracje, również na wodzie przycumowane po stronie Kazimierza. 

Czemu Bernatka?
Zobaczmy co nam mówi Wikipedia:
Laetus Bernatek (ur. 4 lipca 1847 w Hodoninie (Morawy), zm. 1927 w Krakowie) – zakonnik należący do Zakonu Bonifratrów, inicjator i organizator budowy gmachu szpitala Bonifratrów w Krakowie[1].
Edukację i katolickie wychowanie uzyskał w młodzieńczych latach w domu rodzinnym. Po ukończeniu 18. roku życia wstąpił do Zakonu Szpitalnego Świętego Jana Bożego. Studiował teologię i farmację na Uniwersytecie Wiedeńskim. Po studiach pracował jako aptekarz w szpitalach prowadzonych przez jego zgromadzenie. Od 1891 roku był przeorem Krakowskiego Konwentu Bonifratrów. Podczas trawiących Kraków w latach 1892-1894 epidemii cholery azjatyckiej i ospy uczynił klasztor szpitalem zakaźnym.
W 1897 rozpoczął budowę nowoczesnego gmachu szpitala. Otwarcie placówki miało miejsce w październiku 1906 roku.
W dodatku tak się składa, że ulicę dalej od kazimierskiego przyczółku, znajduje się ten szpital, co ma jeszcze silniejsze umotywowanie "nazwo-dawców"...

Napisałem wcześniej, że nie lubię wyglądu kładki za dnia, bo wydaje mi się ona jakby to była rura ciepłownicza przerzucona nad Wisłą, za to lubię ją w iluminacji nocą, bo wtedy zmienia swój charakter.
Zresztą sami porównajcie:

(źródło: tarahostel.com)


(źródło: wKrakowie.pl)

Uczciwie jednak muszę przyznać - jak byłem dzieciakiem, przechodząc obok przyczółków nieistniejącego Mostu Podgórskiego, miałem takie wrażenie, że czegoś mi w tym miejscu brak. Taki element, który w danym miejscu powinien być, bo mamy jakąś pozostałość z historii, która wręcz "prosi" o wykorzystanie w przestrzeni.

To teraz trochę starszej historii - kiedy istniał Most Podgórski?
Tak naprawdę nazywał się oficjalnie Mostem cesarza Franciszka Józefa I, miłościwie panującego przez bardzo długi okres czasu, o czym wspominałem już przy okazji opisu wiaduktu kolejowego przy Hali Targowej (link do wpisu: http://janekpisze.blogspot.com/2013/09/pynac-wzduz-dietla-i-wpaw-na-rondo.html), w dodatku (za Wikipedią):
Most Podgórski o konstrukcji drewnianej z kamiennymi filarami wzniesiono w latach 1844–1850. Podczas budowy skorzystano z maszyny parowej sprowadzonej z Gliwic, co wówczas uchodziło za rzecz niezwykłą i absolutną nowość. Z inicjatywą budowy mostu wystąpił Senat Wolnego Miasta Krakowa, chociaż inwestycję kończono po ponownym włączeniu Krakowa do Austrii. Projektantem był inż. Tomasz Kutschera.
Most łączył dzisiejsze ulice Mostową i Brodzińskiego, łącząc tym samym Plac Wolnica z Rynkiem Podgórskim. Umożliwiając sprawny ruch pieszy i kołowy między Krakowem i Podgórzem, był on w XIX w. najważniejszym mostem w okolicy. W 1901 doprowadzono do niego pierwszą w Krakowie linię tramwaju elektrycznego.
Przed wybuchem I wojny światowej most był w złym stanie technicznym, a zbyt gęsto rozmieszczone filary utrudniały żeglugę po Wiśle – noszono się zatem z zamiarem jego rozbiórki. Został on ostatecznie rozebrany w 1925 i do czasu wybudowania mostu Józefa Piłsudskiego zastąpionykładką drewnianą, za przejście po której pobierano opłaty.
Oczywiście już wcześniej w tym miejscu istniały różnego typu przeprawy przez rzekę (również Wikipedia):
W miejscu mostu Podgórskiego przeprawa przed Wisłę istniała od bardzo dawna, początkowo w postaci brodu – było to możliwe, gdyż przed 1880 płynęła tędy jedynie jedna z odnóg Wisły – tzw. Zakazimierka. Dopiero po lokacji Kazimierza w1335 powstał tu pierwszy most.
Dokumenty historyczne świadczą o istnieniu w tym miejscu drewnianego mostu spalonego przez Szwedów w roku 1655 (podczas potopu szwedzkiego). Został on wówczas zastąpiony mostem pływającym zakotwiczonym na wysokości dzisiejszej ul. Staromostowej. Według opisu z 1791 był on zbudowany z luźnych, wzajemnie połączonych, pływających na wodzie belek. [...] Kiedy rusza kra, usuwa się most, a drogę przygotowuje się przez rozsypywanie na lodzie słomy i polewanie jej wodą. Kiedy ma przejeżdżać statek, otwiera się szybko kilka odcinków mostu.
W 1801 u wylotu ulicy Gazowej rozpoczęto budowę nowego mostu – mostu Karola, zniszczonego przez powódź w 1813 i ponownie zastąpionego prostą konstrukcją.
Jak dla mnie tamten most się fajnie prezentował i szkoda, że nie dbano o niego, co spowodowało jego rozbiórkę. Zresztą sami zobaczcie:
(źródło: Wikipedia)

//
EDIT:
Znalazłem coś jeszcze:
(źródło: podgorze.pl)

//

Moje wrażenia estetyczne już wyraziłem wcześniej, teraz pytanie czy kładka jest rzeczywiście dobrym pomysłem?

Moim zdaniem jak najbardziej tak, bo stanowi ona wręcz naturalne połączenie Rynku Podgórskiego z Placem Wolnica, czyli możemy podziwiać Ratusz Podgórski by jakieś 15 minut później podziwiać Ratusz Kazimierski (więcej o Placu Wolnica w moim wpisie: http://janekpisze.blogspot.com/2013/09/czy-plac-wolnica-kiedys-by-wielkosci.html). Kolejną ważną kwestią jest dalszy rozwój turystyki, szczególnie pieszej i rowerowej, której to rozwój znacząco poprawia w okolicy ten obiekt, wolny od samochodów osobowych, autobusów oraz tramwajów, co zawsze w takich "zwężonych" obiektach stanowi ryzyko. Ważne też jest sprytne zastosowanie oddzielnej części dla rowerzystów i pieszych, co też zapobiega kolizjom na Kładce.

Czy przodkowie byliby dumni z takiego obiektu?
Zadałem sobie to pytanie już w momencie oceny "rurowatości" Kładki, ale wynikło ono z czego innego - kwestii użyteczności. Myślę, że nie do końca by byli zadowoleni, bo Kładka Ojca Bernatka jest znakiem naszych czasów, rozwoju (mimo, że dość wolnego) komunikacji opartej na rowerach i zachęceniem do częstszego używania swych nóg w celu przemieszczania się, a przecież przez taki obiekt nie przedostałby się na przykład wóz konny, dlatego gdyby projektanci poszli tropem Mostu Podgórskiego myślę, że obiekt też lepiej wpisałby się w pejzaż dzienny, szczególnie pod kątem patrzenia na nią ze starym Mostem Piłsudskiego w tle, który mi po prostu ten widok nie gra, w dodatku ciężko w wyszukiwarce znaleźć fotografię, która prezentuje taki widok...

(źródło: praktycznyprzewodnik.pl)

Ocenę czy tylko mnie to nie pasuje, pozostawiam Wam, życząc udanych spacerów nad Wisłą nie tylko w słoneczne dni...






środa, 2 października 2013

Kościelny kort tenisowy na Kazimierzu?

Ta notka będzie wyjątkowo krótka, ponieważ sam nie posiadam dużej wiedzy na ten temat, ale jest to moja ciekawość, która wynikła z przeglądania Map Wujka Googla...

Jednak na wstępie napiszę - nie jest to żaden atak, ani moja złośliwość w stronę Kościoła, a tym bardziej w stronę Zakonu. Po prostu wzbudziło to moją ciekawość i tyle!

Kościół Bożego Ciała, o którym już wspominałem we wpisie o Placu Wolnica, posiada duży teren wokół obiektu sakralnego. W skład niego wchodzą też ogrody. Tak to wygląda na podstawie strony Wikimapia.org:


Prawdą jest, że znam to miejsce dość dobrze. Może nie jak własną kieszeń, ale mając w tym Kościele Pierwszą Komunię Święta oraz Bierzmowanie, ciężko powiedzieć, że jest mi nieznany ten obiekt.

W dodatku będąc "komunistą" zwiedziłem usadowione na tyłach Ogrody Kanoników Regularnych Laterańskich (taką nosi pełną nazwę zakon "zarządzający" Kościołem Bożego Ciała), a obiekt gdzie się znajduje aktualnie elegancki Aparthotel Miodosytnia, znałem jeszcze jako dość zdewastowany budynek z salkami katechetycznymi, zresztą tam do obydwu powyższych wydarzeń byłem przygotowywany.

Przyglądając się bliżej satelitarnemu zdjęciu ujrzałem... kort tenisowy obok tych Ogrodów!

Czy ten kort tenisowy rzeczywiście należy do obiektu Księży?
Myślę, że tak. Widać na zdjęciu wyraźną dziurę w żywopłocie, gdzie znajduje się pewnie wejście od strony Ogrodów. 

Ciekawostką jest, że szperając w Googlach nigdzie nie znalazłem wzmianki o tym korcie, a sama Wikimapia pomija ten fragment i jego przynależność do któregokolwiek obiektu (poza klasztorem, za murem znajduje się dawna bożnica, restauracja, a po prawej stronie widzimy dawną Zajezdnię Tramwajową, a obecnie ogromną piwiarnię, wynajmowaną na różne duże wydarzenia).

Jak widać również na zdjęciu satelitarnym, obiekt jest używany i zadbany, teraz pytanie kto z niego korzysta?

Warto tu też nadmienić, że wspomniana wyżej dawna Zajezdnia Tramwajowa jest też obiektem należącym do Zakonu i aktualnie z tego co wiem jest ona tylko dzierżawiona, podobnie jak budynek po salkach katechetycznych.

Czyżby zatem, wracając do tematu kortu, Zakonnicy wychodzą z założenia w "Zdrowym ciele zdrowy duch"?

wtorek, 1 października 2013

Rynek Główny bez Skarbonki // JEDNAK Z??//

Chyba niestety to już przesądzone...
 Liczba ataków wandalizmu spowodowała, że podjęliśmy decyzję, że skarbonka na Rynek już nie wróci. Wcześniej, przez wiele lat, dochodziło do incydentów, ale nigdy nie były tak częste. To pokazuje, że Rynek to jest inne miejsce niż 35 lat temu. Towarzystwo, które się tu pojawia, nie ma szacunku do niczego. A my nie mamy pieniędzy i siły na ciągłe naprawy – powiedział na łamach „GW” dyrektor SKOZK, Maciej Wilamowski.
A co przelało czarę goryczy?
– Policjanci zatrzymali 25-letniego mężczyznę podejrzanego o uszkodzenie skarbonki znajdującej się na płycie Rynku Głównego w Krakowie – poinformował dziś nadinspektor Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy małopolskiej policji. Jednak skarbonka już na płytę Rynku nie wróci.

Przykre, że tak się dzieje - 35 lat to już pomału tradycja, pewne miejsce na mapie Starego Krakowa.
Jednak co w tym najciekawsze jest - przecież ona stała tuż pod Komisariatem Policji!


Chociaż z drugiej strony nie mamy się co dziwić - pod latarnią najciemniej...


Źródło informacji:

//
EDIT:
Oficjalne oświadczenie Pana Prezydenta Jacka Majchrowskiego z jego profilu na Facebooku:
Rozmawiałem z prof. Franciszkiem Ziejką o skarbonce SKOZK na Rynku Głównym. Zapewnił mnie, że decyzja o usunięciu skarbonki została podjęta przez dyrektora biura SKOZK bez jego wiedzy i podobnie jak ja nie wyobraża sobie, by po tylu latach skarbonka mogła zniknąć z Rynku Głównego . Wszystko więc wskazuje na to, że nadal będziemy się umawiać pod skarbonką.
Czy będziemy pewnie wkrótce się okaże...
// 

Wisła jako rzeka graniczna dwóch państw...

Uzupełniając wpis http://janekpisze.blogspot.com/2013/09/pynac-wzduz-dietla-i-wpaw-na-rondo.html dodałem informację o jeszcze jednym moście łączącym Stradom z Kazimierzem, także zapraszam do czytania...
Dalszym ciągiem tej historii są dwa inne wpisy - o Moście Retmańskim (link: http://janekpisze.blogspot.com/2013/10/kim-jest-retman-i-gdzie-ma-most-w.html) oraz o Kładce Ojca Bernatka, czyli lokalizacji dawno temu Mostu Podgórskiego (link: http://janekpisze.blogspot.com/2013/10/czemu-mi-kadka-bernatka-w-pejzazu-nie.html).

Styczeń 1945 roku nie był za szczęśliwy, nie tylko dla ludzi, ale również dla krakowskich mostów na Wiśle - w tamtym czasie istniały trzy mosty drogowe łączące Podgórze z resztą Krakowa, mówimy tu o Moście Dębnickim, Moście Józefa Piłsudskiego oraz Moście Krakusa.



Wszystkie te mosty zostały wysadzone w 1945 roku przez uciekające wojska nazistowskie.

Most Dębnicki odbudowano dopiero w 1951 roku. Skala zniszczeń tego mostu uniemożliwiła jego szybką odbudowę, co widać na zdjęciu:
(źródło Wikipedia)


Szybciej udało się uporać z Mostem Piłsudskiego, bo już został oddany w 1948 roku. Tutaj głównym problemem było zawalone przęsło po stronie Podgórza:
(źródło: ze-swiata.pl; w tle widać kładkę poprowadzoną wzdłuż mostu)

(źródło: krakow.gazeta.pl; tak wyglądał most kiedy go budowano w 1933 roku, czyli niecałe 12 lat ostał się - dzisiaj mówi się o nim: "najbardziej krakowski z krakowskich mostów")



Najszybciej gotowy był do użytku Most Krakusa, bo już w 1945 roku. Przy czym od 1968 roku rozpoczęto jego przebudowę, nad czym ubolewam...

Zresztą porównajcie sobie sami:
Dawny wygląd:
(źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe)

(źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe)

(źródło: fotopolska.eu)

//
EDIT:
Dzięki pomocy Archiwum Narodowego w Krakowie, udało mi się dotrzeć do serii zdjęć z budowy Mostu Krakusa w latach 1910-1911:
(źródło: Archiwum Narodowe w Krakowie)

(źródło: Archiwum Narodowe w Krakowie)

(źródło: Archiwum Narodowe w Krakowie)

Więcej informacji i zdjęć pod tym linkiem:
//




Aktualny wygląd / Aktualna nazwa Powstańców Śląskich /:
(źródło Wikipedia)

(źródło Wikipedia)

(źródło Wikipedia)


Spróbowałem podpytać swoją babcię na temat tego jak wyglądało wtedy komunikacja - w końcu miasto było po prostu "przedzielone". Z tego co się dowiedziałem, w 1945 roku często wybieranym środkiem transportu była łódź (mniemam, że mówimy o okresie kiedy już zima przeszła) i mali przewoźnicy wykonywali te przepływy przez rzekę, chociaż babcia stwierdziła, że nie czuł się człowiek w nich bezpiecznie.

Dużo większy problem stanowiła komunikacja miejska, bo przecież już wtedy istniała zajezdnia Podgórze i to tam większość taboru została po prostu uziemiona.

Czemu taki tytuł mojego postu?
Na początku chciałem Wam uświadomić jak ważną w przestrzeni miejskiej Krakowa jest Wisła, nawet w tej nowszej historii, nie zapominając o strachu przy powodziach w ostatnich 20 latach kiedy "cudem" Most Dębnicki nie "popłynął" z nurtem, ale jeszcze ważniejsza była jej rola w XIX wieku, dlaczego tak uważam?

Koniec XVIII wieku - pierwszy rozbiór Polski, granicę między zaborem austriackim a pruskim stanowi... Wisła. Wtedy Podgórze zaczyna swoją ekspansję (cytat z Wikipedii):
W 1784 r. cesarz Józef II nadał Podgórzu prawa wolnego miasta królewskiego
Tutaj zaczynają się perypetie miasta Podgórze na przestrzeni dosłownie paru lat - od 1810 roku miasto włączone zostaje do Krakowa i znowu w 1815 roku odłączone. Znów Wisła staje się granicą państw.
(źródło Wikipedia)

Taki stan rzeczy trwał do 1846 roku, kiedy to po wybuchu powstania krakowskiego Austria dokonała aneksji Wolnego Miasta Krakowa do swoich ziem. Dopiero w 1915 roku, prawie 30 lat po tych wydarzeniach, wciąż będąc pod władaniem zaboru Austrii i Węgier, Prezydent Miasta Krakowa Juliusz Leo dokonuje połączenia się na nowo Krakowa z Podgórzem...

Czemu Wam o tym wszystkim piszę?
Sprawa jak dla mnie jest dość istotna ze współczesnego punktu patrzenia się na Wisłę. 
Jak dla mnie ogromnym błędem jest powolne działanie miasta w kierunku pobudzenia bulwarów wiślanych do życia. Cieszą takie inicjatywy jak Projekt P.I.W.O na byłym Hotelu Forum (więcej tutaj:  , ale myślę, że niemały wpływ na tą akcję miało Forum Przestrzenie. Zaś Forum Przestrzenie to inicjatywa prywatna 3 osób.

Nie można tutaj nie dostrzec takich inwestycji jak kładka Ojca Bernatka, tylko czy by powstała, gdyby nie to, że z jednej i drugiej strony - wpierw Kazimierza i później Starego Podgórza -powstały lokale gastronomiczne? Czy gdyby nie ta przemiana wizerunku tych dwóch części Krakowa byłaby taka inwestycja zrealizowana?

Można nie zwrócić uwagi na to, że Kazimierz zrywał piętno "getta", gdzie lepiej po zmroku nie wchodzić. Możemy nie dostrzec, że było to zasługą twórców takich miejsc jak Alchemia. Możemy mówić, że to wzrost zainteresowania historią Krakowa, szczególnie części żydowskiej dzielnicy Kazimierz (o podziale Kazimierza na część chrześcijańską i żydowską: http://janekpisze.blogspot.com/2013/09/czy-plac-wolnica-kiedys-by-wielkosci.html) i chęć poznania historii podgórskiego Getta z czasów II Wojny Światowej. 

Możemy tak na to patrzeć, ale czy naprawdę tylko dlatego zaczęto patrzeć w stronę tych dzielnic i dzielących je rzeki Wisły? 

Moim zdaniem NIE i dlatego też zapraszam do poznawania uroków spacerów nad Wisłą nie tylko w słoneczne dni, bo w końcu to tylko od nas zależy czy aktywujemy całorocznie ten skrawek Krakowa w samym jego sercu...

Blog Archive

Szukaj na tym blogu