sobota, 28 września 2013

Co ma włoski makaron do wolności słowa?

Z pozoru to pytanie brzmi idiotycznie. Tylko z pozoru...

(źródło obrazka: http://www.insockmonkeyslippers.com/wp-content/uploads/2012/11/New-Packating_Group_Shot.jpg)


Dzisiaj przeczytałem taki oto news (http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-geje-moga-jesc-makarony-gdzie-indziej,nId,1034656):
Apele o bojkot, ostra krytyka i szeroka dyskusja na łamach prasy - tak we Włoszech zareagowano na słowa właściciela fabryki makaronu i innych produktów spożywczych Guido Barilli. Mężczyzna oświadczył, że w reklamach jego produktów nigdy nie pojawią się geje. "Wolimy tradycyjną rodzinę" - stwierdził Barilla.
Myślę sobie: "znowu ktoś nie wyważył słów i jest afera". Po czym czytam wypowiedź tego Włocha:
Nie zrobię reklamy z rodziną homoseksualną nie z powodu braku szacunku dla tych osób, które mają prawo robić to, co chcą nie przeszkadzając innym, ale dlatego, że nie myślę tak, jak ci ludzie. Sądzę, że rodzina, do której się zwracamy jest tradycyjna- oświadczył Barilla.
Zaraz, zaraz! Gdzie w tej wypowiedzi jest nietakt?
Sam podkreśla, że ma szacunek do każdego człowieka i że każdy ma prawo robić co zechce, co nie zawsze może się jemu podobać - jak dla mnie dyplomatyczna wypowiedź. Jednak dla środowisk homoseksualnych już nie...
Bardzo ostro skrytykowała tę wypowiedź większość polityków lewicy, liczne organizacje gejowskie i te działające pod hasłami równości i walki z homofobią. Polityczna awantura o słowa producenta makaronu dotarła do parlamentu.
Teraz moje pytanie - jak te organizacje walczące o równość widzą tą równość?
Wnioskuje z tego artykułu, że są równi i równiejsi wobec nich, bo kiedy strona homoseksualna by oskarżała kogoś to jest OK, ale w drugą stronę to już homofobia.
Ja nie jestem na kontrze innym ludziom. Cenię wolność, kiedy ta wolność nie jest kosztem wolności kogo innego.
Tylko boję się, że zaraz ktoś uzna ten wpis też za atak!

Przykre jest podsumowanie tego zdarzenia:
W obliczu fali krytyki na stronie koncernu zamieszczono zdjęcie Guido Barilli wraz ze słowem "Przepraszam". Wydał on też oświadczenie, w którym przyznał, że jego wypowiedź była "niestosowna".
Myślę, że to zdanie podsumowuje wszystko...
Ja myślę, że tak naprawdę to tak wyglądało: 
Przyszli do gościa ludzie z zarządu i powiedzieli mu, że musi to "sprostować", bo się odbije to na sprzedaży ich produktów. Dociśnięty do muru, ale w głębi duszy pozostający przy tym co wypowiedział, musiał podpisać się pod oświadczeniem, które pewnie też mu napisała jakaś agencja PR-owska, by było "poprawne politycznie".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Blog Archive

Szukaj na tym blogu